Nazywam się Jack. Mam 19
lat. Nie lubię zapachu spalonych ziemniaków. Nie lubię samotności. Nie lubię
dźwięku zamykanych drzwi. Nie lubię się bać. Nie lubię metek na ubraniach. Nie
lubię nie mieć rodziców. Nie lubię temperowania ołówków. Nie lubię chorób. Nie
lubię ciemnych zakątków. Nie lubię Nicości.
Lubię patrzeć na wirujące drobiny kurzu. Lubię moczyć stopy w zimnej wodzie. Lubię mój niebieski sweter, który dostałam od babci. Lubię spacery. Lubię, gdy Josh gra na perkusji. Lubię czysty dźwięk rozbijającego się szkła. Lubię skrzypiący pod butami śnieg. Lubię zapach pieczonych jabłek. Lubię Zayna.
Lubię patrzeć na wirujące drobiny kurzu. Lubię moczyć stopy w zimnej wodzie. Lubię mój niebieski sweter, który dostałam od babci. Lubię spacery. Lubię, gdy Josh gra na perkusji. Lubię czysty dźwięk rozbijającego się szkła. Lubię skrzypiący pod butami śnieg. Lubię zapach pieczonych jabłek. Lubię Zayna.
Można lubić i nie
lubić wiele rzeczy. Można kochać i nienawidzić wiele osób.
- Na kogo stawiasz? – zapytał Josh, sięgając po popcorn.
Ekran telewizora pochłonęła zieleń murawy, na której, już za parę minut, miały
pojawić się dwa zespoły.
- Manchester United.
- Czy ja wiem? Patrząc na skład, dzisiaj obstawiałbym City.
- Rób co chcesz. United wygra i to miażdżącą przewagą – odpowiedział pewnym siebie tonem Zayn i otworzył puszkę coca-coli. Pociągnął z niej duży łyk i oparł się wygodnie o kanapę. Czekał na rozpoczęcie meczu. Życie stało się piękne. Czego więcej było mu trzeba? Jack dwa dni temu wyszła ze szpitala. Jednak, co ważniejsze, nawiązała z nim kontakt. Twarzą w twarz. Wspominał ruch jej ręki, kiedy pisała na kartce papieru. Dokładnie pamiętał całą scenę. Traktował ten dzień, niczym święto narodowe. Trudno było mu myśleć o czymkolwiek innym. Josh zachowywał się podobnie. Tworzyli razem rozentuzjazmowaną drużynę, której hasłem przewodnim stało się: „Poprowadźmy Jack do uzdrowienia!”. Jednak teraz uznali, że czas na zasłużony odpoczynek. Jack zasnęła podczas ich wspólnego wysiłku namówienia jej do zapełnienia kolejnej kartki. Ponieśli porażkę, ale nie martwiło ich to tak bardzo. Wręcz namacalnie czuli zmiany. Jakby coś przestało hamować dziewczynę. Stała się bardziej… człowiecza.
Piłkarze wyszli na boisko. Gra się rozpoczęła. Chłopcy uważnie śledzili poczynania zawodników. Zapowiadał się zacięty pojedynek.
- Manchester United.
- Czy ja wiem? Patrząc na skład, dzisiaj obstawiałbym City.
- Rób co chcesz. United wygra i to miażdżącą przewagą – odpowiedział pewnym siebie tonem Zayn i otworzył puszkę coca-coli. Pociągnął z niej duży łyk i oparł się wygodnie o kanapę. Czekał na rozpoczęcie meczu. Życie stało się piękne. Czego więcej było mu trzeba? Jack dwa dni temu wyszła ze szpitala. Jednak, co ważniejsze, nawiązała z nim kontakt. Twarzą w twarz. Wspominał ruch jej ręki, kiedy pisała na kartce papieru. Dokładnie pamiętał całą scenę. Traktował ten dzień, niczym święto narodowe. Trudno było mu myśleć o czymkolwiek innym. Josh zachowywał się podobnie. Tworzyli razem rozentuzjazmowaną drużynę, której hasłem przewodnim stało się: „Poprowadźmy Jack do uzdrowienia!”. Jednak teraz uznali, że czas na zasłużony odpoczynek. Jack zasnęła podczas ich wspólnego wysiłku namówienia jej do zapełnienia kolejnej kartki. Ponieśli porażkę, ale nie martwiło ich to tak bardzo. Wręcz namacalnie czuli zmiany. Jakby coś przestało hamować dziewczynę. Stała się bardziej… człowiecza.
Piłkarze wyszli na boisko. Gra się rozpoczęła. Chłopcy uważnie śledzili poczynania zawodników. Zapowiadał się zacięty pojedynek.
Ostrzyła noże. Lśniące
powierzchnie odbijały kształt księżyca. Ciche pobrzękiwanie towarzyszyło Jack,
kiedy przemywała broń. Cisza wokół. Siedzi na pustyni, otoczona niczym i
wszystkim. Czuła, że to już czas. Czas zamordować Nicość.
W czarnej sukni i w czarnym welonie, szła przez swój świat, tworząc jednoosobową procesję. Niosła ze sobą noże, którymi chciała pozbawić Upadłą Królową życia. Jej serce biło jak oszalałe, gdy zbliżała się do Jej łoża. Czy potrafi to zrobić? Musiała. Musiała. Musiała.
Zobaczyła straszną twarz. Poczuła, że coś mrozi jej ciało. Ona dalej tam była. Mimo wszystko, zdolna do wielu rzeczy. Niebezpieczna.
Schowała ostrza i podeszła bliżej Nicości. Nachyliła się nad Jej ciałem. Usłyszała świszczący oddech.
- Zestarzałaś się.
Nicość nie otworzyła oczu. Westchnęła i skrzywiła się z obrzydzenia. Była cała pomarszczona.
Jack pomyślała, że potwór chyba stworzył kolejne monstrum. Skoro była gotowa zabić Nicość, czy będzie lepsza od Niej? Przełknęła ślinę i wtedy oczy Królowej się rozwarły. Przekrwione duże oczy. Jack momentalnie odsunęła się od kreatury. Pomarszczona ręka powędrowała w stronę, gdzie dziewczyna teraz stała. Zobaczyła jak Jej palec powoli zgina się, dając znak Jack, żeby podeszła. Brunetka wstrzymała oddech i znowu się zbliżyła do łóżka umierającej. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Z oczu Jack trysnęły łzy. Miała być silna. Ale nie jest. Przybliżyła się jeszcze bardziej. Przytknęła swoje ucho do ust Nicości. Jej włosy kaskadą spłynęły na cuchnące ciało. Królowa otoczyła ramieniem Jack.
-Wychowałam cię. Idź, dziewczynko – Usłyszała. Poczuła jak spalone od bezlitosnego słońca pustyni wargi Nicości dotykają jej policzka. Poczuła pocałunek. Poczuła także chłód ostrza, ocierającego się o jej kostkę. Sięgnęła do buta i wyciągnęła stamtąd nóż. Podniosła głowę, równocześnie unosząc wysoko zabójczą broń. Z impetem wbiła ją w przerażone ciało Nicości. Wysunęła ostrze i ponownie wycelowała w kolejną partię Jej ciała. Dźgała na oślep. Łzy zasłaniały jej widok konającej. Nicość wydała tylko jeden jęk, po czym zmarła. Taki był koniec. Taki był finał.
- Babciu! – wykrzyknęła Jack i spojrzała na trupa. Teraz dostrzegła, co stworzyła. Co ciągnęło ją do Nicości, mimo nienawiści, jaką ją darzyła. Co sprawiało, że za każdym razem ulegała Królowej, że jej wierzyła, że się poddawała. Przebiegła, przebiegła Nicość. Pochłonęła jej wspomnienia i wymieszała je ze sobą. Tak przebrana, manipulowała Jack. Lecz dziewczyna w końcu zrozumiała.
- Babciu, uwolniłam cię.
W czarnej sukni i w czarnym welonie, szła przez swój świat, tworząc jednoosobową procesję. Niosła ze sobą noże, którymi chciała pozbawić Upadłą Królową życia. Jej serce biło jak oszalałe, gdy zbliżała się do Jej łoża. Czy potrafi to zrobić? Musiała. Musiała. Musiała.
Zobaczyła straszną twarz. Poczuła, że coś mrozi jej ciało. Ona dalej tam była. Mimo wszystko, zdolna do wielu rzeczy. Niebezpieczna.
Schowała ostrza i podeszła bliżej Nicości. Nachyliła się nad Jej ciałem. Usłyszała świszczący oddech.
- Zestarzałaś się.
Nicość nie otworzyła oczu. Westchnęła i skrzywiła się z obrzydzenia. Była cała pomarszczona.
Jack pomyślała, że potwór chyba stworzył kolejne monstrum. Skoro była gotowa zabić Nicość, czy będzie lepsza od Niej? Przełknęła ślinę i wtedy oczy Królowej się rozwarły. Przekrwione duże oczy. Jack momentalnie odsunęła się od kreatury. Pomarszczona ręka powędrowała w stronę, gdzie dziewczyna teraz stała. Zobaczyła jak Jej palec powoli zgina się, dając znak Jack, żeby podeszła. Brunetka wstrzymała oddech i znowu się zbliżyła do łóżka umierającej. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Z oczu Jack trysnęły łzy. Miała być silna. Ale nie jest. Przybliżyła się jeszcze bardziej. Przytknęła swoje ucho do ust Nicości. Jej włosy kaskadą spłynęły na cuchnące ciało. Królowa otoczyła ramieniem Jack.
-Wychowałam cię. Idź, dziewczynko – Usłyszała. Poczuła jak spalone od bezlitosnego słońca pustyni wargi Nicości dotykają jej policzka. Poczuła pocałunek. Poczuła także chłód ostrza, ocierającego się o jej kostkę. Sięgnęła do buta i wyciągnęła stamtąd nóż. Podniosła głowę, równocześnie unosząc wysoko zabójczą broń. Z impetem wbiła ją w przerażone ciało Nicości. Wysunęła ostrze i ponownie wycelowała w kolejną partię Jej ciała. Dźgała na oślep. Łzy zasłaniały jej widok konającej. Nicość wydała tylko jeden jęk, po czym zmarła. Taki był koniec. Taki był finał.
- Babciu! – wykrzyknęła Jack i spojrzała na trupa. Teraz dostrzegła, co stworzyła. Co ciągnęło ją do Nicości, mimo nienawiści, jaką ją darzyła. Co sprawiało, że za każdym razem ulegała Królowej, że jej wierzyła, że się poddawała. Przebiegła, przebiegła Nicość. Pochłonęła jej wspomnienia i wymieszała je ze sobą. Tak przebrana, manipulowała Jack. Lecz dziewczyna w końcu zrozumiała.
- Babciu, uwolniłam cię.
- Nic nie mów.
- Ale… - Zayn zaprotestował, po czym wybuchnął śmiechem. Nie jego wina, że United właśnie wygrywało 4:1.
- Stary, stary, stary! Mecz się jeszcze nie skończył – Josh uniósł zabawnie brwi i otworzył kolejną paczkę chipsów.
- No tak. Dziesięć minut. Wszystko się może zdarzyć – wywrócił oczami. Kontynuowali oglądanie, do czasu, gdy usłyszeli hałas na górze. Jack musiała się obudzić. Jednak dziwne, że cokolwiek robiła, robiła to głośno . Zazwyczaj z jej pokoju nie dochodziły żadne dźwięki. Tym razem słychać było tupot jej stóp oraz pojękiwania zawiasów.
- Chyba otwiera starą szafę. Strasznie skrzypi – stwierdził Josh i wstał. Obejrzał się jeszcze raz, rejestrując kątem oka niezmienny wynik meczu i ruszył na górę.
- Iść z tobą? – zaproponował brunet.
- Dam sobie radę – Zayn wzruszył ramionami i wrócił do oglądania. Jednak nie mógł się skupić, ponieważ jego myśli znowu zaczęły krążyć wokół Jack.
„To już zakrawa na obsesję.”, pomyślał i sięgnął po chipsa. Na co teraz czekał? Już nie na wygraną jego drużyny, ale na to, kiedy Josh zawoła go na górę. Jeśli tego nie zrobi… to on i tak tam w końcu pójdzie.
Josh wszedł do pokoju, obawiając się najgorszego. Widział już dużo rzeczy, był świadkiem wielu wydarzeń z nią w roli głównej. Naprawdę nie potrafił przewidzieć, co Jack zrobi następnym razem. Tak było i teraz. Światło było włączone. Po pokoju biegała zaaferowana dziewczyna. Już dawno nie widział jej takiej… pełnej energii. Śledził wzrokiem poczynania Jack. Najpierw szperała w swoich ubraniach. Wyciągnęła czarną sukienkę i przycisnęła ją do ciała. Przebiegła pokój i znalazła się tuż przy oknie, patrząc na swoje odbicie. To wszystko było takie dziwne. Rzuciła ubranie na podłogę i znowu podbiegła do szafy i tak w kółko. Wyjmowała coraz to nowe rzeczy. Wszystkie były czarne. Nie wiedział, czy szuka czegoś konkretnego, czy…
- Może pomogę? – odezwał się i wreszcie Jack zwróciła na niego uwagę. Przekrzywiła głowę i zmarszczyła brwi, jakby zapomniała, kim jest ten chłopak naprzeciwko niej. Jednak po chwili straciła nim zainteresowanie i wróciła pod okno. Chwyciła w ręce suknię, buty oraz kapelusz i wyszła, mijając Josha. Tak po prostu. Po chwili oszołomienia, odwrócił się, jednak Jack znikała już za drzwiami łazienki.
- Co jest? – usłyszał głos Zayna i dopiero teraz uświadomił sobie, że chłopak stoi obok niego.
- To… jest dziwne. Umarł ktoś ostatnio?
- Ktoś na pewno.
- Mam na myśli, z naszego otoczenia – Machnął ręką w bliżej nieokreślonym kierunku. Zayn zastanowił się przez chwilę.
- Nie przypominam sobie, a co?
- Bo Jack chyba szykuje się na pogrzeb – spojrzał na przyjaciela. Byli pełni obawy. Nie wiedzieli, co zaraz się wydarzy. Z pozoru niewinna przebieranka dziewczyny, może przerodzić się w coś poważnego. Czekali w napięciu, aż brunetka pojawi się w korytarzu. Po dziesięciu minutach, zobaczyli, jak klamka się porusza. Chwilę później z łazienki wyszła Jack.
- Co do jasnej… - zaczął Josh, ale nie był w stanie dokończyć. Nie rozumiał. Nic nie rozumiał i mógł się założyć, że tak samo skonsternowany jest teraz Zayn.
Dziewczyna była ubrana w całości na czarno.
Czarna koronkowa sukienka sięgała jej kolan.
Czarne półbuty, związane były czarnymi sznurówkami.
Czarny kapelusz przykrywał jej twarz.
Twarz, na której czarnym flamastrem, zostały wymalowane ogromne, czarne łzy.
- Sformułowanie: „czarno to widzę”, chyba zostało stworzone specjalnie na tę okazję – spróbował zażartować Zayn, jednak w głębi duszy czuł się wyjątkowo nieswojo. Ta dziewczyna była nie tylko tajemnicza i piękna. Była także niesamowicie przerażająca. Przełknął ślinę, bojąc się nawet kiwnąć palcem, w obawie przed tym, co ma się wydarzyć. Obydwaj woleli, żeby to ona zrobiła pierwszy krok. Nie musieli długo czekać. Jack drgnęła i ruszyła z powrotem do pokoju. Zszokowana dwójka zrobiła to samo. Stali ramię w ramię, czekając. Zwyczajnie pozwalając jej działać. Dziewczyna trzymała w ręku flamaster, którym wcześniej wykonała swój osobliwy makijaż. Stanęła przed jedną ze ścian i przycisnęła do niej koniec pisaka.
- Jack – chciał jej przerwać Josh, lecz Zayn położył mu rękę na ramieniu.
- Czekaj. Daj jej napisać to, co chce. Zawsze można zamalować ścianę. Jeśli jej przerwiemy, nigdy się nie dowiemy, co chciała nam przekazać.
To brzmiało wystarczająco przekonywująco, żeby Josh odpuścił. Patrzyli jak brunetka powoli rysuje znaki. Po chwili były to już słowa.
„Jesteście zaproszeni na pogrzeb Nicości.
Jack. Jack. Jack. Jack. Jack. Ja”
Zanim napisała kolejne „Jack”, Josh już był przy niej. Położył jej ręce na ramionach.
- Już wystarczy. Spokojnie – powiedział i chciał zabrać jej flamaster z rąk. Jack wysunęła się z lekkiego uścisku chłopaka i spojrzała na niego z wyrazem oburzenia na twarzy. Już tak dawno przestała okazywać emocje, że Josh nie mógł w to wszystko uwierzyć. Jednak nie spodziewał się także reakcji, która nastąpiła zaraz po tym. Dziewczyna wymierzyła Joshowi policzek. Chłopak wstrzymał oddech. Chwycił się za twarz w pulsującym miejscu. Nie było to może mocne uderzenie, ale od kiedy jego delikatna kuzynka używa przemocy? Co się stało? Zażenowany do granic możliwości odszukał wzrokiem Zayna. Brunet wyglądał jakby przed chwilą zobaczył ducha. Może tak było, bo dziewczyna stojąca przed nimi z pewnością nie zachowywała się jak Jack, którą znali. Zayn wyrwał się z osłupienia dopiero, gdy zobaczył, że postać ubrana na czarno powoli osuwa się na ziemię. Przypominała mu w tamtym momencie kruchy kwiat, który ugiął się pod zbyt mocnym powiewem wiatru. Podbiegł do dziewczyny i mocno ją chwycił. Trzymał przy sobie swój czarny okruch szczęścia i bał się, że jeśli tylko go wypuści, to straci go bezpowrotnie.
- Ale… - Zayn zaprotestował, po czym wybuchnął śmiechem. Nie jego wina, że United właśnie wygrywało 4:1.
- Stary, stary, stary! Mecz się jeszcze nie skończył – Josh uniósł zabawnie brwi i otworzył kolejną paczkę chipsów.
- No tak. Dziesięć minut. Wszystko się może zdarzyć – wywrócił oczami. Kontynuowali oglądanie, do czasu, gdy usłyszeli hałas na górze. Jack musiała się obudzić. Jednak dziwne, że cokolwiek robiła, robiła to głośno . Zazwyczaj z jej pokoju nie dochodziły żadne dźwięki. Tym razem słychać było tupot jej stóp oraz pojękiwania zawiasów.
- Chyba otwiera starą szafę. Strasznie skrzypi – stwierdził Josh i wstał. Obejrzał się jeszcze raz, rejestrując kątem oka niezmienny wynik meczu i ruszył na górę.
- Iść z tobą? – zaproponował brunet.
- Dam sobie radę – Zayn wzruszył ramionami i wrócił do oglądania. Jednak nie mógł się skupić, ponieważ jego myśli znowu zaczęły krążyć wokół Jack.
„To już zakrawa na obsesję.”, pomyślał i sięgnął po chipsa. Na co teraz czekał? Już nie na wygraną jego drużyny, ale na to, kiedy Josh zawoła go na górę. Jeśli tego nie zrobi… to on i tak tam w końcu pójdzie.
Josh wszedł do pokoju, obawiając się najgorszego. Widział już dużo rzeczy, był świadkiem wielu wydarzeń z nią w roli głównej. Naprawdę nie potrafił przewidzieć, co Jack zrobi następnym razem. Tak było i teraz. Światło było włączone. Po pokoju biegała zaaferowana dziewczyna. Już dawno nie widział jej takiej… pełnej energii. Śledził wzrokiem poczynania Jack. Najpierw szperała w swoich ubraniach. Wyciągnęła czarną sukienkę i przycisnęła ją do ciała. Przebiegła pokój i znalazła się tuż przy oknie, patrząc na swoje odbicie. To wszystko było takie dziwne. Rzuciła ubranie na podłogę i znowu podbiegła do szafy i tak w kółko. Wyjmowała coraz to nowe rzeczy. Wszystkie były czarne. Nie wiedział, czy szuka czegoś konkretnego, czy…
- Może pomogę? – odezwał się i wreszcie Jack zwróciła na niego uwagę. Przekrzywiła głowę i zmarszczyła brwi, jakby zapomniała, kim jest ten chłopak naprzeciwko niej. Jednak po chwili straciła nim zainteresowanie i wróciła pod okno. Chwyciła w ręce suknię, buty oraz kapelusz i wyszła, mijając Josha. Tak po prostu. Po chwili oszołomienia, odwrócił się, jednak Jack znikała już za drzwiami łazienki.
- Co jest? – usłyszał głos Zayna i dopiero teraz uświadomił sobie, że chłopak stoi obok niego.
- To… jest dziwne. Umarł ktoś ostatnio?
- Ktoś na pewno.
- Mam na myśli, z naszego otoczenia – Machnął ręką w bliżej nieokreślonym kierunku. Zayn zastanowił się przez chwilę.
- Nie przypominam sobie, a co?
- Bo Jack chyba szykuje się na pogrzeb – spojrzał na przyjaciela. Byli pełni obawy. Nie wiedzieli, co zaraz się wydarzy. Z pozoru niewinna przebieranka dziewczyny, może przerodzić się w coś poważnego. Czekali w napięciu, aż brunetka pojawi się w korytarzu. Po dziesięciu minutach, zobaczyli, jak klamka się porusza. Chwilę później z łazienki wyszła Jack.
- Co do jasnej… - zaczął Josh, ale nie był w stanie dokończyć. Nie rozumiał. Nic nie rozumiał i mógł się założyć, że tak samo skonsternowany jest teraz Zayn.
Dziewczyna była ubrana w całości na czarno.
Czarna koronkowa sukienka sięgała jej kolan.
Czarne półbuty, związane były czarnymi sznurówkami.
Czarny kapelusz przykrywał jej twarz.
Twarz, na której czarnym flamastrem, zostały wymalowane ogromne, czarne łzy.
- Sformułowanie: „czarno to widzę”, chyba zostało stworzone specjalnie na tę okazję – spróbował zażartować Zayn, jednak w głębi duszy czuł się wyjątkowo nieswojo. Ta dziewczyna była nie tylko tajemnicza i piękna. Była także niesamowicie przerażająca. Przełknął ślinę, bojąc się nawet kiwnąć palcem, w obawie przed tym, co ma się wydarzyć. Obydwaj woleli, żeby to ona zrobiła pierwszy krok. Nie musieli długo czekać. Jack drgnęła i ruszyła z powrotem do pokoju. Zszokowana dwójka zrobiła to samo. Stali ramię w ramię, czekając. Zwyczajnie pozwalając jej działać. Dziewczyna trzymała w ręku flamaster, którym wcześniej wykonała swój osobliwy makijaż. Stanęła przed jedną ze ścian i przycisnęła do niej koniec pisaka.
- Jack – chciał jej przerwać Josh, lecz Zayn położył mu rękę na ramieniu.
- Czekaj. Daj jej napisać to, co chce. Zawsze można zamalować ścianę. Jeśli jej przerwiemy, nigdy się nie dowiemy, co chciała nam przekazać.
To brzmiało wystarczająco przekonywująco, żeby Josh odpuścił. Patrzyli jak brunetka powoli rysuje znaki. Po chwili były to już słowa.
„Jesteście zaproszeni na pogrzeb Nicości.
Jack. Jack. Jack. Jack. Jack. Ja”
Zanim napisała kolejne „Jack”, Josh już był przy niej. Położył jej ręce na ramionach.
- Już wystarczy. Spokojnie – powiedział i chciał zabrać jej flamaster z rąk. Jack wysunęła się z lekkiego uścisku chłopaka i spojrzała na niego z wyrazem oburzenia na twarzy. Już tak dawno przestała okazywać emocje, że Josh nie mógł w to wszystko uwierzyć. Jednak nie spodziewał się także reakcji, która nastąpiła zaraz po tym. Dziewczyna wymierzyła Joshowi policzek. Chłopak wstrzymał oddech. Chwycił się za twarz w pulsującym miejscu. Nie było to może mocne uderzenie, ale od kiedy jego delikatna kuzynka używa przemocy? Co się stało? Zażenowany do granic możliwości odszukał wzrokiem Zayna. Brunet wyglądał jakby przed chwilą zobaczył ducha. Może tak było, bo dziewczyna stojąca przed nimi z pewnością nie zachowywała się jak Jack, którą znali. Zayn wyrwał się z osłupienia dopiero, gdy zobaczył, że postać ubrana na czarno powoli osuwa się na ziemię. Przypominała mu w tamtym momencie kruchy kwiat, który ugiął się pod zbyt mocnym powiewem wiatru. Podbiegł do dziewczyny i mocno ją chwycił. Trzymał przy sobie swój czarny okruch szczęścia i bał się, że jeśli tylko go wypuści, to straci go bezpowrotnie.
Jack była zagubiona. Odkąd zabrakło Nicości, czuła
jakby zabrakło jej także powietrza. Z trudem radziła sobie z nową
rzeczywistością. Z nowym spojrzeniem na świat. Nie przez warstwy obojętności
jak do tej pory. Wyszła na zewnątrz, bezbronna niczym noworodek. Wystawiona na
łaskę innych. Po raz pierwszy od długiego czasu doznała intensywności
wszystkich uczuć. Wszystko w niej eksplodowało.
Poczuła jak traci równowagę. Poczuła, jak ktoś ją łapie. Poczuła się bezpieczna.
Poczuła, że to Zayn.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_
Bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze!! Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Mam również nadzieję, że i tu pojawią się komentarze. To śmieszne, ale pod postami, w których wyrażam swoje niezadowolenia jest zawsze najwięcej komentarzy. Mam to rozumieć, że lubicie komentować najbardziej, kiedy jestem na Was wściekła? ;) Wiem, że znowu późno, ale to już taki mój brzydki zwyczaj. Do następnego! xx
A.
, śwoietne, będzie mi branować nicości ale cieszę się, ze jej nie będzie. z zapartym tchem oczekuje na kolejne rozdziały <3
OdpowiedzUsuńto jest takie ekscytujące ze Jace w końcu pozbyła się Nicości.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać co się wydarzy :D
CUDO!
OdpowiedzUsuńkażdy rozdział jest cudowny
czekam na następny
"Poczuła jak traci równowagę. Poczuła, jak ktoś ją łapie. Poczuła się bezpieczna. Poczuła, że to Zayn" JEZUS. Ta ostatnia linijka odebrała mi mowę, przysięgam. Teraz tylko czekam na następny rozdział, chyba eksploduję.
OdpowiedzUsuńChwila, muszę odetchnąć.
OdpowiedzUsuńSwietny *,*
OdpowiedzUsuńI to jak oma go uderzyla ;o
OMG to opowiadanie jest genialne. Dziewczyno masz tak wielki talent że po prostu nie potrafię tego wyrazić :)
OdpowiedzUsuńNareszcie Jack pozbyła się nicości. Co będzie dalej?? Czekam z niecierpliwością na następny, mam nadzieję że będzie szybko ;**
Ale boski rozdział. Masz talent.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Weny życzę!
Pozdrawiam
Nowa Czytelniczka
OMG Zayn i ta chwila w której łapie Jack. Nareszcie Nicość przegrała. Genialny no poprostu genialny rozdział. Już nie mogę doczekac się next
OdpowiedzUsuńSkąnd tyle siły i odwagi w Jack,aby zabić Nicość ? Widać postępy jakie robi Jack.Rozdział fantastyczny jak zwykle.Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńCudowny. Cieszę sie że nicości już nie ma. Mam nadzieje że szybko dodasz następny.
OdpowiedzUsuńświetnie !
OdpowiedzUsuńPiękny, cudoooownyyyyy !!!!!!!!!! Z niecierpliwieniem czekam na następny
OdpowiedzUsuńOkey Nicości już nie ma
OdpowiedzUsuńale ja mam wrażenie, że to nie wróży nic dobrego
i że w cale nie będzie lepiej
Jak dobrze, że Zayn tam jest i kocha z całego serca Jack.
Piszesz cudownie, ale to już dobrze wiesz....
czekam na kolejny! *o*
vic
PS ile planujesz rozdziałów?
Kolejny krok ;D Bardzooo mi się podoba ten rozdział zresztą jak wszystkie ;D Czekam na rozwój wydarzeń ;) Weny życze ;* Karola
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaa! Co dalej?! Cudowny *.* nareszcie nie ma nicości ^^
OdpowiedzUsuńJeśli zbierzesz wszystkie komplementy i pomnożysz je 100000000000000 razy to i tak nie odda twojego talentu. Piszesz świetnie. Jesteśmy twoimi wiernymi czytelnikami i czekamy ba następny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńBo jak nie my to kto da ci motywację do pisania dalej. Także melduję się, trzymam kciuki i z utęsknieniem czekam na następny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńAaaaaa!!! Dopiero dzisiaj zaczęłam czytać to opowiadanie, ale stwierdzam, że jest świetne!!! Uwielbiam je! <3 Oryginalny pomysł, słowa idealnie dobrane, otoczone aurą odpowiednią do atmosfery - po prostu cudo. Smutno mi się robi na myśl, że będę musiała czekać na kolejny rozdział, ale jakoś to przetrwam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę więcej wolnego czasu! :)
♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) I mimo, że rozdziały dodajesz dość rzadko, to wolę poczekać, bo warto :) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń*.* wow! Tym rozdziałem to rozwaliłaś.. Pozytywnie. ;*;* <3 szkoda ze dodajesz tak rzadko ale oplaca sie.. Pozdrawiam :D;)
OdpowiedzUsuńJejku kocham to! Rozdział jest mega boski, kocham Cię! Daj szybko nexta bo zwariuję.Nigdy nie czytałam bardziej pełnego napięcia, tajemnicy i wszystkiego, bloga! Jesteś niesamowita. ♥
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeju, chce więcej ♥
OdpowiedzUsuńomg next *_*
OdpowiedzUsuńjejku kocham to w jaki sposób piszesz <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na następny, kocham :*
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńNicość przegrała! Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńGenialny jak zawsze ! czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńJa oczywiście już w połowie rozdziału miałam mokre oczy,
OdpowiedzUsuńtak bardzo się cieszę, że Jack w końcu się przemogła
i wygrała. ZABIŁA NICOŚĆ!
Ale sie zdziwiłam jak spoliczkowała Josha :o
I jeszcze ten fragment na końcu, gdy Zayn ja złapał..
Między nimi jest taka piękna, prawdziwa miłość ♥
Z niecierpliwością czekam na nastepny rozdział :)
Szkoda tylko, że rozdziały są raz w miesiącu, a nie trochę częściej,
ale rozumiem, masz też swoje życie i nie jestes maszyną.
Tworzysz niesamowite rzeczy.
Pięknie opisujesz mysli Jack.
To opowiadanie jest moim ulubionym i choć ostatnio
w ogóle zrezygnowałam ze wszystkich blogów i opowiadań,
czytam Twoje i tylko Twoje, bo je kocham i
nie potrafiłabym z niego zrezygnować, choc
kompletnie nie mam czasu, dla Ciebie i tego
opowiadania zawsze znajdę te 10 minut :)
Pozdr. Natala ♥
i czekam na next :*
Cuuudowny;)!
OdpowiedzUsuńNareszcie zabiła Nicość *.* Teraz musi być tylko lepiej :") Świetny <3
OdpowiedzUsuńAwwwww świetny imagin !! Tak nicości niema !!!! Taniec szczęścia yhy !! Genialny rozdzialek kochanie ;**
OdpowiedzUsuńczekałam i czekałam i w końcu się doczekałam :) ale warto było bo rozdział jest nieziemsko cudny *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :*
JoannaK <3
Jeeeee Nicość zmarła ;3
OdpowiedzUsuńUdalo jej sie w koncu! Pokonala nicosc, teraz musi zmierzyc sie z natlokiem roznych emocji, ale sadze, ze wczesniej czy pozniej wszystko wroci do porzadku dziennego. Naprawde znakomity rozdzial <3 Do nastepnego! xx
OdpowiedzUsuńUdało mi się w końcu doczytać zaległe rozdziały :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest świetne. Jeszcze bardziej podoba mi się, że dodajesz własne rysunki <3
Czekam na nexta ;)
cudowny <3
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział ! ♥ Cudowny, nigdy bym się tego nie spodziewała ! :)
OdpowiedzUsuńGenialny *.* Mam nadzieję że Jack wróci do zdrowia ;x
OdpowiedzUsuńCudowny omg. Jack w końcu pokonała nicość. Mam nadzieję, że już niedługo będą z Zaynem razem. Niecierpliwie czekam na Next :D
OdpowiedzUsuńPerfecto ;*
OdpowiedzUsuńI am Crazzzy!
OMG Wreszcie Nicosc ją opuściłam, ale boje sie ze Jack nie poradzi sobie z nową sytuacja a mianowicie z rzeczywistoscia do któj nie przywykla.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze sobie poradzi
:*Czekammm i zapraszam do siebie :
http://polishdirectionersjestspoko.blogspot.com/?m=1
~ Panna Domka
OMG. *.* Wreszcie koniec nicosci!
OdpowiedzUsuńTo było takie... CUDOWNE *.* Jack zaczyna być bardziej "ludzka" :D nie mogę się doczekać nexta ⌒.⌒ całusy i weny dla ciebie :*****
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj zaczęłam czytać to opowiadanie, a już się zakochałam! Jesteś cudowna i wielbię cię!
OdpowiedzUsuńZapraszam też przy okazji na mojego bloga, również o Zaynie ale i o innych członkach zespołu:
http://no-matter-the-gender.blogspot.com Weny <3
Ojeja jaki cudowny romisiazdział.I Jack wyszła ze szpitala. I Jack zabiła nicość. I napisała do chłopaków. I zayn ją złapał. I ona czuła się bezpiecznie bo ją złapał. <3 ojeeeju to takie jufzddcguhk nie umiem tego określić. :D strasznie mi się podoba. Nie mogę się doczekać co będzie dalej ;3 może jak bardziej się w sobie zamknie? A może wręcz przeciwnie? Ja uważam że to drugie *.* Jack robi postępy i wgl jeeeej =] dodawaj następny jak najszybciej bo nie wytrzymam. ;))
OdpowiedzUsuńKocham, buziaczki ~
Trochę późno ale jest! Rozdział cudowny! Jack zabiła nicość! Kiedy jej pogrzeb???
OdpowiedzUsuńNiesamowite ! czekam na nastepna <3
OdpowiedzUsuńPo prostu brak słów na opisanie twojej twórczości.
OdpowiedzUsuńWeny kochanie xx
co chwile patrze na bloga czy dodałaś nowego posta :))) na prawde, nie mogę sie doczekać next
OdpowiedzUsuńWoww !!! Genialny ! Dodaj szybko nn *.*
OdpowiedzUsuńWow nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Jak ten był tak świetny to nie mam pojęcia jak bd miała opisać następny. Po prostu Wow! Czekam na kolejny i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńWoooooow po rostu super. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Wiem że każdy ma swoje życie i wg, ale kiedy następny rozdział? Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział xx
OdpowiedzUsuńopowiadanie jest piękne i nie mogę doczekać się następnego rozdziały(mam nadzieję,że niedługo) również mam nadzieję,że przez te dni wolne między świętami,a sylwestrem napiszesz jeszcze jeden c;
OdpowiedzUsuńkiedy next ?
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział???:-)
OdpowiedzUsuń