czwartek, 19 grudnia 2013

5. Wyschnięta łza



Ze snu wyrwał go ostry sygnał dzwonka.  Podniósł się do pozycji półsiedzącej i sięgnął po telefon, który trzymał na półce obok. Spojrzał na wyświetlacz lekko mrużąc oczy. Dzwonił Josh.  Bez chwili wahania nacisnął zieloną słuchawkę.
- Przepraszam. Na pewno spałeś, ale musiałem zatelefonować, bo… - usłyszał jak głos chłopaka drży. – Ona miała silny krwotok. Nie wiem co się stało, po prostu zadzwoniłem po pogotowie i teraz siedzę tu sam. Jest słaba, na razie robią jej badania. Rodzice nie mogą przyjechać, są za daleko, więc pomyślałem, że ty…
- Zaraz tam będę, tylko podaj mi adres – powiedział spokojnym tonem Zayn, mimo że wewnątrz czuł  jak serce bije mu jak młot. Cały podenerwowany zaczął szukać ubrań. Starał się zachowywać jak najciszej, żeby nie obudzić Nialla. Cokolwiek stało się Jack, miał nadzieję, że nie było spowodowane jego obecnością. Ten atak, musiał mieć jakąś przyczynę i nie chciał, aby okazało się, iż jest nią on sam. Chwilę później był już gotowy i znalazł się pod drzwiami. Założył szybko buty i wyszedł, delikatnie domykając drzwi.

Słyszał jego kroki. Słyszał je, bo nie spał, nie mógł. Równie cicho jak tamten ubrał się i założył obuwie. Poczekał aż przyjaciel wyjdzie i dopiero wtedy otworzył drzwi od swojego pokoju. Będąc w holu zgarnął ze stolika kluczyki i pognał za chłopakiem. Widział jak Zayn wsiada do taksówki i odjeżdża. On nie musiał tego robić. W przeciwieństwie do współlokatora, miał prawo jazdy. Teraz poszedł w stronę strzeżonego parkingu, odnalazł swój samochód i ruszył. Pamiętał adres, ponieważ Zayn powtórzył go na głos rozmawiając prawdopodobnie z Joshem przez telefon. Teraz jechał prosto do celu zgrabnie omijając  ruch uliczny, istniejący nawet o tej godzinie. Znalazł się przed budynkiem szpitala akurat w chwili, kiedy taksówka wioząca Zayna zatrzymała się przed głównymi drzwiami. Blondyn nie tracąc czasu zaparkował swój samochód w odległym zakątku i pobiegł  w stronę wejścia. Niall czuł się głupio śledząc chłopaka, ale już dłużej nie mógł wytrzymać. Co chwila mulat gdzieś znikał, odbierał tajemnicze telefony. Przestał szczerze rozmawiać. Przychodził do mieszkania i bez słowa szedł do swojego pokoju, zapominając , że istnieje ktoś taki jak Niall. Teraz chłopak wszedł trochę niepewnie do środka, starając się nie rzucać w oczy. Widział jak Zayn stara się dowiedzieć w recepcji, gdzie znajduje się osoba, której szuka. Kilka chwil później odszedł w głąb budynku, a Niall pozostał bezradny pośrodku przestronnego i mocno oświetlonego holu. Postanowił na razie usiąść na jednym z krzeseł w poczekalni. Nie wiedział do kogo przyszedł przyjaciel, więc nie mógł także podejść do pielęgniarki i próbować wyciągnąć od niej takie informacje. Dobrze wiedział, że pracownik nie można mówić takich rzeczy. Zmartwiony, że dotarł tak daleko i nie uda mu się odkryć prawdy założył kaptur na głowę i oparł się o ścianę. Miał tylko nadzieję, że nikt go nie zaczepi.
Poszczęściło mu się. Ujrzał jak Zayn i Josh przechadzają się po korytarzu sąsiadującego z miejscem, w którym znajdował się on sam. Starszy z chłopaków gestykulował tłumacząc coś swojemu towarzyszowi. Tamten co po chwila kiwał głową wyraźnie zmartwiony posłyszanymi wiadomościami. W miarę kiedy oddalali się od miejsca, z którego nadeszli, ktoś ich zawołał. Młodzi mężczyźni zawrócili nie przerywając rozmowy. Nie tracąc czasu blondyn rozejrzał się, wstał i poszedł za nimi. Poruszał się w pewnej odległości tak by nie rzucać się nikomu w oczy. Po drodze widział różnych ludzi czy to leżących samotnie w salach, czy apatycznie przechadzających się po korytarzu. Zasmucił się na widok płaczącego dziecka w piżamie, które wyleciało z pokoju goniąc najwyraźniej swoich rodziców. Zatrzymała go jedna z pielęgniarek, wzięła na ręce i pogładziła po głowie, szepcąc mu jakieś słowa pocieszenia. Odwrócił głowę na widok chłopaka w jego wieku poruszającego się na wózku  inwalidzkim z wyraźną blizną na twarzy ciągnącą się od ucha do kącika ust. Nie lubił szpitali, zdecydowanie nie lubił. Wszędzie było pełno ludzi, którzy cierpią, a tego Niall nie potrafił znieść. Nie mógł im pomóc, żadnemu z nich. W końcu ujrzał jak przyjaciele wchodzą do jednej z sal. Na jego szczęście była ona przeszkolona. Były tam trzy łóżka, ale tylko jedno było zajęte. Blondyn ujrzał piękną dziewczynę o długich ciemnobrązowych włosach, która nieprzerwanie patrzyła się w sufit. Dookoła niej  krzątało się kilka osób z personelu. Lekarze co chwila podchodzili do aparatury, żeby sprawdzić jej stan. Sanitariuszka poprawiała poduszkę. Inna zaś zapisywała coś na karcie pacjenta. Niall nie wiedział o co chodzi, przecież ta dziewczyna nawet nie wyglądała na chorą. Zobaczył jak Josh gładzi ją po głowie i mówi do niej niezrozumiałe dla blondyna słowa. Czy to jego dziewczyna? To jest ta ich wielka tajemnica? W takim razie, co ma z nią wspólnego Zayn? Przez głowę chłopaka przeplatało się milion myśli na minutę. Ukrył się jeszcze bardziej za rogiem, bojąc się, że w każdej chwili ktoś może go ujrzeć. Najbardziej nurtowało go jedno pytanie: na co chora jest leżąca tutaj brunetka? Wyglądała na normalną. Niall zorientował się kilka minut później, kiedy zauważył jedną dziwną rzecz. Josh i Zayn cały czas do niej mówili, tylko, że ona nikomu nie odpowiadała. Gorzej, ta dziewczyna w dalszym ciągu wpatrywała się w ten sam punkt, nie zważając na niczyją obecność.

Zayn wszedł cicho do apartamentu, starając się nie czynić hałasu. Jak najciszej przymknął drzwi, ściągnął buty i kurtkę. Podskoczył, kiedy ktoś zaświecił światło. Był pewny, że Niall śpi, najwidoczniej się mylił.
- Powiesz mi co cię łączy z tą dziewczyną? – odezwał się blondyn. Zayn stał sztywno zbity z tropu.
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Ta, którą odwiedziłeś dzisiaj w szpitalu – wytłumaczył chłopak. Zayn poczuł jak pieką go policzki. Wezbrała w nim złość, gdy zrozumiał, że Niall musiał go śledzić. Podszedł do niego i chwycił go za bluzę.
- Jakim prawem?! Jakim prawem łazisz za mną? Wtrącasz się w nie swoje sprawy. Za kogo ty się uważasz?! – wykrzykiwał mulat wyprowadzony z równowagi.
- Za twojego przyjaciela – wydusił chłopak próbując się uwolnić od Zayna. Brunet puścił go i szybko odepchnął, zrozumiawszy, że zachowuje się jak niezrównoważony psychicznie. Niall rozmasował sobie szyje, która stała się niebezpiecznie czerwona. Zayna ogarnęło poczucie winy. Mimo wszystko nie powinien tak zareagować. Trzeba było go najpierw wysłuchać. – Ale chyba jednak się myliłem. Przyjaciele mają do siebie zaufanie i mówią sobie o wszystkim. Ty natomiast zachowujesz się zupełnie inaczej. Wygląda na to, że traktujesz mnie tylko jak kolegę, z którym jesteś zmuszony pracować. Myślisz, że  mnie to nie boli? Ignorujesz mnie od jakiegoś czasu. Masz swoje sekrety.  Mógłbyś chociaż powiedzieć, żebym się nie martwił, że to nic złego. Mam się sam tego domyślać? Pomyśl przez chwilę Zayn, co ty byś zrobił na moim miejscu? – mulat miał ochotę wykrzyczeć, że by nie wtykał nosa w nie swoje sprawy, ale doskonale wiedział, że to nieprawda. Chciałby wiedzieć, co wyprawia jego przyjaciel. Spuścił głowę, nie mogąc dłużej patrzeć w świdrujące oczy Nialla. – Zatem proszę cię o jedno. Odpowiedz mi proszę, kim ona jest?
Sęk w tym, że Zayn sam dobrze nie wiedział. Była po prostu osobą,  której chciał pomóc? Nie, to było coś innego. Z Jack łączyła go dziwna więź. Nie rozumiał jej jeszcze, więc jak do cholery, miał to wytłumaczyć przyjacielowi?
- Jest dla mnie ważna – nie wiedział nawet, kiedy słowa wypłynęły  z jego ust. – Zależy mi na niej, nie wiem czemu, więc mnie nie pytaj. Jak pewnie zauważyłeś, jest chora, ale nie jest to normalna dolegliwość. Nie mówi, nie reaguje, nie funkcjonuje jak normalne dziewczyny w jej wieku. Nazywa się Jack i jest kuzynką Josha. Nikt nie może się o tym dowiedzieć, pamiętaj Niall. On mi nie wybaczy, jeśli to wyjdzie na jaw. I gdyby…  - zaciął się. Co on wyprawia? Nie musi mu tego wszystkiego mówić. – I gdyby to nie było takie bezsensu, powiedziałbym, że chyba się w niej zakochałem. Nie rozumiem tego, co się we mnie dzieje. Po prostu czuję, że muszę jej pomóc odzyskać dawną siebie i...
Załamał się. Zaczął drżeć, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Czemu to jest takie skomplikowane? Prawie jej nie znał, to jest niemożliwe. On taki nie jest, nie obdarza ludzi uczuciami na prawo i lewo. Teraz, kiedy powiedział wszystko Niallowi, poczuł się trochę lepiej. Nie musiał już ukrywać przed nim tych wszystkich spotkań.  Ulżyło mu w sercu, w końcu przestał okłamywać przyjaciela. Blondyn podszedł do niego i mocno go uściskał.
- Wiedz, że nie do końca rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi, ale cię wspieram. Po prostu już nie ukrywaj przede mną tego wszystkiego. Po to są przyjaciele, żeby sobie pomagać w trudnych sytuacjach – powiedział Irlandczyk. Ostatni raz poklepał Zayna po ramieniu i poszedł do swojego pokoju.
- Dziękuję – odrzekł brunet, czując, że mówi to także w imieniu Jack.

Leżała w ciemnym pokoju. Ktoś mógłby pomyśleć, że była sama, ale ona zawsze miała swoją niechcianą towarzyszkę. Josh musiał wracać do domu, a lekarze zalecili pozostawienie Jack na obserwacji. Nie byli pewni co jej jest, podejrzewano niedokrwistość. Wiązało się to z koniecznością częstszych wizyt w szpitalu. Jakby terapeuci, których zatrudniała rodzina od początku jej choroby nie wystarczali. Czuła, że to jej nie służy. Tylu chorych, a wśród nich ona. Przytłaczała ją ta myśl, nie pozwalała spać. Jak ma walczyć w takim stanie? Wręcz widziała jak jej miecz nadziei rdzewieje. Nie stanie do walki z nieużyteczną bronią. Gdzie jej pomoc? W pojedynkę nie wygra tego starcia. Chciała zagłuszyć przytłaczające słowa Nicości. W głowie Jack szalała burza. Wicher rozwiewał jej włosy. Była sama na wielkim pustkowiu, wokół niej tańczyła królowa w ciemnej powłóczystej szacie. Błyskawice rozświetlały jej upiorną twarz rozciągniętą w szaleńczym uśmiechu. Podkładała nogi Jack, kiedy ta chciała ruszyć się z miejsca. Grzmoty były tak głośne, że wydawało jej się, że zaraz rozerwą ją na strzępy. Zapłakała nad swoim losem. Słone łzy skapywały na poduszkę. Do rana wyschną, nie będzie po nich śladu. Wtedy wróci jej armia. Nie zauważą jednak, że ominęła ich kolejna bitwa. Było mało czasu. Mało czasu. Nie chciała być jak jedna z tych łez. Zniknąć przez nikogo niezauważona…




*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_

Znowu muszę przeprosić za te opóźnienia w pisaniu! Mam nadzieję jednak, że rozumiecie moją sytuację. Postaram się poprawić, naprawdę! Zasługujecie na częstsze dodawanie postów za te wszystkie cudowne komentarze, które piszecie! Jestem Wam ogromnie wdzięczna. Także za to, że mam już 78 członków, żeby jeszcze wszyscy Ci, którzy niejako deklarują się w ten sposób, że czytają, napisali coś pod rozdziałem, to już zupełnie byłabym wniebowzięta ;) Oby to co napisałam spodobało Wam się. Mało prawdopodobne, że dodam coś przed Świętami, więc pragnę teraz życzyć Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku! Liczę, że rok 2014 będzie równie wspaniały pod względem "I Want To Break The Silence" i że nikt mnie nie opuści, a raczej przeciwnie, może ktoś przybędzie? :) 
Proszę piszcie Wasze opinie, wiem, że cały czas to powtarzam, ale to naprawdę dużo znaczy. Zróbcie dla mnie taki prezent na święta i niech skomentuje każdy kto przeczyta moje wypociny! ♥
Pozdrawiam,
A.


niedziela, 3 listopada 2013

4. Mały Książę



„Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty także mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie.”*

Zayn czytał kolejne wersy książki i coraz bardziej odnosił wrażenie, że ta krótka opowieść ma jakieś odniesienie do sytuacji jego i Jack. On próbuje ją poznać. On chcę ją oswoić. Dopiero teraz tak naprawdę docenił autora tej historii. W kilku słowach potrafił umieścić wskazówki, których ludzie poszukują przez całe życie. Proste zdania, zrozumiałe i dostępne dla każdego. Tylko trzeba umieć je odczytać i w tej chwili brunetowi się to udało. Brnął przez kolejne rozdziały zapominając o Bożym świecie. Już wiedział, co powinien zrobić. Znalazł lek na chorobę dziewczyny.

Słyszała jak Nicość się śmieje. Jak wzgardliwie o nim mówi. Jak z rosnącym niezadowoleniem spogląda w jego stronę. Siedzi lekko przygarbiony, a spojrzenie skupiał ­na kolejnych stronach książki, która kiedyś być może była jej ulubioną. Teraz już zapomniała treści. Tylko tytuł był znajomy. Jack niedane było wysłuchać opowieści czytanej przez chłopaka. Nicość wszystko zagłuszała. Chciała być w centrum zainteresowania. Królowa nie może być nieważna, nie wolno jej ignorować, a jednak Jack to robiła. W moim królestwie nie ma miejsce na bunt, krzyknęła Istota. Zacisnęła pięści i spojrzała z nienawiścią na chłopaka. To  nie koniec. Nie koniec.

Zayn przeczytał ostatnie słowo i spojrzał na Jack. Siedziała nieruchomo odwrócona do niego tyłem. Nie wydawała się specjalnie poruszona usłyszaną historią. Szkoda, pomyślał chłopak i podszedł w stronę dziewczyny. Jej oczy były zamknięte. Bruneta ogarnął strach, że Jack znowu straci przytomność. Dotknął delikatnie jej policzka, a ona otworzyła szeroko oczy. Chłopak odskoczył nie spodziewając się tak szybkiej reakcji. Odsunął się pod ścianę, kilka razy odetchnął i podniósł wzrok na osiemnastolatkę. Siedziała tak jak wcześniej, a jedyną różnicę stanowiły oczy, teraz otwarte i skierowane ewidentnie w  stronę Zayna. Wzdrygnął się czując na sobie jej spojrzenie. Zaczął wiercić się w miejscu i szukać sobie jakiejś rzeczy, na której mógłby skupić swoją uwagę. Po chwili zirytowany całą tą sytuacją podniósł głowę i odwzajemnił spojrzenie. Przeszywali się wzrokiem. W końcu Zayn zdecydował się przerwać ciszę.
- No co jest? Zrobiłem coś nie tak? – łudził się, że usłyszy odpowiedź. Ta jednak nie nadchodziła. Mijały minuty, a Zayn nie wiedział co mógłby jeszcze powiedzieć, czy zrobić. Nagle Jack zaczęła szarpać się za włosy. Na początku lekko, później coraz silniej. Przerażony mulat podbiegł i chwycił jej ręce. Usłyszał jak Josh wbiega po schodach. Chwilę później drzwi otworzyły się szeroko i wbiegł zdenerwowany chłopak.
- Co się stało? – zapytał widząc klęczącego przyjaciela, trzymającego za ręce Jack.
- Czytałem jej tylko i nagle zaczęła targać sobie włosy, nie wiem czemu – relacjonował brunet puszczając ręce dziewczyny i wstając. Zaczerwienił się na myśl, że Josh może mu nie uwierzyć.
- Pamiętam, że kiedyś, wydarzyło się coś podobnego. To było chyba w którąś rocznicę śmierci rodziców Jack. Babcia bardzo się wystraszyła, starała się ją uspokoić, ale nie miała wystarczająco sił. Zadzwoniła po moich rodziców i dopiero wtedy udało im się zapanować nad sytuacją. Pamiętam jak wrócili po tym do domu. Rozważali, czy nie lepiej będzie oddać Jack specjalistom. Zaczęli się bać, że babcia sobie nie poradzi, jednak w końcu do niczego nie doszło. Ona by jej za nic nie oddała – westchnął Josh i spojrzał ze smutkiem na dziewczynę. Pomógł jej wstać i poprowadził ją do łóżka. – Na ciebie już czas, a Jack niech teraz odpocznie. Zresztą zaraz do niej wrócę, trzeba jej dzisiaj poświęcić więcej uwagi.
Wyszli z pokoju i skierowali się w stronę wyjścia. Zayn czuł, że serce nadal bije mu w przyspieszonym tempie. To co się dzieje z Jack jest bardziej tajemnicze i poplątane niż wcześniej mu się wydawało.
- Dzięki, że przyszedłeś i zrozumiem, jeśli po dzisiejszym dasz sobie spokój. I tak jestem Ci za wszystko wdzięczny – powiedział szatyn i poklepał przyjaciela po ramieniu. Mulat pokręcił głową.
- Nie musisz mi jeszcze dziękować. Chcę dalej pomagać tobie i Jack. Ja łatwo nie odpuszczam, kolego – mimo wszystkich wątpliwości jakie nim targały, zaśmiał się, po czym machnął na pożegnanie Joshowi.

***

Odejdź, zostaw mnie w spokoju, prosiła Jack. Jednak nikt jej nie słuchał, nikt jej nawet nie słyszał. Chciała być z powrotem sobą, osobą, która przestała istnieć dawno temu. Gdyby tylko miała dość sił. Czemu nikt nie widzi jak płacze? Dlaczego nie ma reakcji, kiedy krzyczy z rozpaczy? Ja żyję, ja żyję, powtarzała niczym fragment jakiejś nieznanej modlitwy.
„Ale beze mnie byś zginęła” usłyszała gdzieś w dalekim zakątku wyimaginowanego świata.
„Zobaczymy” szepnęła czując, że tym razem jej odpowiedź nie umknie uwadze Nicości.

Szatyn siedział w pokoju bacznie przyglądając się śpiącej dziewczynie. Za oknem hulał wiatr, a krople deszczu wybijały rytm o parapet. Ogarniała go senność, mimo tego nie chciał i nie mógł dzisiaj zasnąć. Bał się o swoją kuzynkę. Podświadomie czuł, że jeśli tylko zamknie oczy, stanie się coś strasznego. Nie zaszkodzi, jeśli będzie czuwał przez tę jedną noc. Teraz najważniejsze jest bezpieczeństwo Jack. Jednak powieki za każdym razem zamykały się na dłuższą chwilę. Minutę, dwie, pięć. Usnął, lecz był to niespokojny sen. Josh się nie mylił, coś jeszcze miało się stać.

***
Północ już dawno minęła. Na zewnątrz słychać było grzmoty, a ciemne ulice, co kilka sekund rozświetlały błyskawice. W kamienicy panowała głucha cisza. Każdy o tej porze starał się odpocząć przed nadchodzącym ciężkim dniem. Także i w mieszkaniu Josha nie słychać było żadnych odgłosów czyjeś obecności. Nagle postać na łóżku się poruszyła. Podniosła się do pozycji siedzącej i chwilę lustrowała otoczenie. Z jej nosa, wartkim strumieniem płynęła krew. Wędrowała po twarzy Jack, później spadała na ubranie lub na czystą pościel i szybko wsiąkała w materiał. Dziewczyna wstała i lekko się chwiejąc próbowała dotrzeć do drzwi. Po drodze potknęła się o krzesło i upadła na podłogę. Krew zaczęła się lać jeszcze szybciej, tworząc małą kałużę wokół głowy ledwo przytomnej brunetki. Zaalarmowany hałasem Josh momentalnie się obudził. Próbował przyzwyczaić wzrok do ciemności. Podbiegł do ściany i chwilę zajęło mu odnalezienie kontaktu. Światło rozlało się po pokoju, a chłopak musiał zasłonić oczy. Ujrzawszy Jack leżącą po środku pomieszczenia, a obok niej krew, rozbudził się całkowicie. Jego serce zaczęło bić w oszałamiającym tempie. Podbiegł do dziewczyny i sprawdził czy oddycha. Wyczuwszy tętno, podniósł ją z podłogi. Ustawił pod ścianą, a sam pognał na dół po lód. Wyciągnął telefon i wykręcił numer pogotowia. To był bardzo silny krwotok, a Josh nie miał pojęcia jak długo już trwa. Zganił się w myślach za to, że zasnął, zamiast jej pilnować. Wrócił do pokoju z lodem w jednej ręce i ręcznikiem w drugiej. Szybko podszedł do Jack i zaczął ją wycierać z krwi. Pozostało czekać aż pogotowie nadjedzie.

Josh szukał po całym domu dokumentów dziewczyny i nigdzie nie mógł ich znaleźć. Kiedy grzebał w jednej z półek w salonie, kartka z rysunkiem przedstawiającym Zayna wysunęła się i spadła na ziemię. Spojrzał na ilustrację i schylił się by ją podnieść. Zamrugał i przyjrzał się dokładniej jej odwrotnej stronie.
- Co tutaj się dzieje? – jęknął zrozumiawszy, że na, jak mu się wcześniej wydawało, pustej stronie widnieje wiadomość od Jack.
Josh ponownie przeczytał tekst zapisany krzywymi, drukowanymi literami.
„I’M HERE. HELP.”




 *_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*

* Cytat z książki "Mały Książę" A. De Saint-Exupery

Dziękuję, że jest Was już tutaj ponad 60! Nie mogę w to po prostu uwierzyć. Bardzo dziękuję za każdy komentarz. Uwielbiam je czytać! Są dla mnie najważniejszą rzeczą na tym blogu. Ta Wasza ocena, zdanie na temat tego co stworzyłam. Podnoszą mnie na duchu, sprawiają, że chce się pisać dalsze części. Przepraszam, że zwlekam z dodawaniem rozdziałów, ale niestety nie mam zbyt dużo czasu. Dodaję ten i oby się Wam spodobał. Liczę także, że każdy kto przeczyta pozostawi swoją opinię w komentarzach. Naprawdę bardzo mi na tym zależy :)

Pozdrawiam
A.

sobota, 5 października 2013

3. Nicość

  Tam gdzie ona była panowała Nicość. Przychodziła za każdym razem, gdy Jack się buntowała. Czasem pojawiały się Myśli, ale rzadko i na krótko. Wtedy Nicość wpadała w szał i niszczyła, to co do tej pory udało się dziewczynie odtworzyć. Jack z powrotem popadała w odrętwienie. Wszystko na nowo stawało się puste i bez wyrazu. Były to tak krótkie chwile, że nikt nie mógł ich zauważyć. Żaden lekarz nie potrafił wytłumaczyć, co rozgrywa się w głowie Jack. Tylko brunetka wiedziała o tej obecności. „Ona” pojawiła się tamtego koszmarnego dnia. Sama Ją stworzyła, nieświadomie wykreowała postać, która istnieje tylko w jej rzeczywistości. Tak naprawdę nigdy tego nie potrzebowała. Krzyczała o pomoc, ale nikt nie słyszał. Wołała, ale nikt nie odpowiadał. Płakała, ale łzy nie spływały po policzkach. Chciała się Jej pozbyć, ale było za późno. Chociaż stawała do walki każdego dnia, przegrywała. W końcu się poddała, oddała cześć silniejszej Istocie, którą sama powołała do życia. Nie mogła mieć przed nią tajemnic, Ona wiedziała wszystko. Drwiła z każdej nieudolnej próby powrotu do świadomości. Jednak, czy nie wiedziała, że śmiejąc się z Jack, obraża także siebie? Bo czymże jest Nicość? Czy nie częścią tej powoli umierającej dziewczyny? Czy zatem powinna ją osłabiać? Gdy zginie Jack, co stanie się z Nią? Wyimaginowaną postać ogarnął strach. Po tylu latach zrozumiała sprzeczność swoich działań. Może nie było za późno na zmianę. Wycofała się i po raz pierwszy od tak długiego czasu pozwoliła Jack spojrzeć na jej dawny świat. Przed dziewczyną zamajaczyła postać młodego mężczyzny. Nie przypominała sobie, aby wcześniej go widziała. Zrozumiała, że aby wygrać tę wojnę musi uchwycić się realnego świata. Jej punktem zaczepienia stał się ten nieznany chłopak. Uśmiechnęła się w duchu, Nicość popełniła błąd. Niczego nieświadoma Istota wróciła i na nowo objęła rządy nad umysłem dziewczyny. Była spokojna dopóki nie usłyszała szeptu złośliwych Myśli.
„Głupia, obudziłaś ją.”
 ***
- Zayn? Nie rozłączaj się, proszę. Przepraszam, że dzwonię o tej porze, ale to bardzo ważne. Rozumiem, że możesz być na mnie zły, a nawet wściekły. Miałeś rację, powinienem dać ci szansę. Przepraszam, naprawdę tego żałuję. Zrozumiałem swój błąd, kiedy zobaczyłem co zrobiła Jack! Nie uwierzysz – mówił podekscytowany Josh.  Zayn nie chciał przerywać przyjacielowi. – Wróciłem do domu i zacząłem jej szukać. Była w salonie i rysowała. Czy ty to rozumiesz? Rysowała! To coś niezwykłego! Nikt nie spodziewał się czegoś takiego, nikt nawet o tym nie marzył, a to jeszcze nie koniec – chwila ciszy zanim chłopak znów się odezwał. - Zayn, ona szkicowała ciebie!
Dziewiętnastolatek słysząc ostatnie zdanie o mało nie spadł z krzesła. Wtedy, w kawiarni, tylko udawał pewność siebie. Tak naprawdę nie miał żadnego powodu, aby wtrącać się w życie nowo poznanej dziewczyny, aż do teraz. Nagle wszystko nabrało realnego kształtu. Niespodziewanie pojawiła się szansa, której na pewno nie zmarnuje.
Po drugiej stronie Josh czekał na reakcję chłopaka. Wiedział, że postąpił okropnie głupio nie zgadzając się przyjąć pomocy za pierwszym razem. Teraz z pewnością by nie odmówił, ale czy Zayn nadal tego chce?
- Słuchaj – mulat odezwał się niewyraźnym głosem. – bardzo mnie to zaskoczyło. Oczywiście cieszę się. Po prostu jestem w lekkim szoku. – przerwał, aby nabrać powietrza. -To znaczy, że się zgadzasz?
- Właśnie, chciałem się upewnić, czy dalej jesteś chętny. To co się dzisiaj stało… nie wiem, co było tego przyczyną, ale musi być związane z tobą. Teraz nie mam wątpliwości, czy jesteś odpowiednią osobą. Powiedz tylko, że nadal chcesz jej pomóc.
Usłyszawszy odpowiedź twierdzącą, Josh odetchnął z ulgą. Ręka mu się trzęsła, a głos uwiązł w gardle. Był szczęśliwy, że w końcu Jack przestała być tylko chodzącą marionetką.
- Dziękuję – w jego głosie dało się wyczuć emocje, które nim targały. – Mam tylko jeszcze jedną prośbę. Nie mówi nikomu, o tej całej sytuacji. Nie chcę, żeby to się rozeszło. Mógłbym mieć później problemy.
- Jasne, możesz na mnie liczyć! – zapewnił go brunet. – Dzięki, że zadzwoniłeś.
- Nie ma sprawy. To do zobaczenia jutro. – odrzekł Josh i zakończył rozmowę. Zayn miał rację, zdecydowanie, to było najbardziej szokujące wydarzenie minionych dni. Czuł jeszcze jak cały się trzęsie. Wrócił do salonu, ale nie zastał w nim dziewczyny. Jedynym dowodem, który pozostał po jej wyczynie była biała kartka, a na niej wizerunek Zayna. Podszedł do stolika i sięgnął po papier. Przyjrzał się rysunkowi. Nie wiedział, że Jack ma taki talent. Babcia nigdy nie wspominała o plastycznych zdolnościach wnuczki. Zresztą, może sama nie wiedziała. Klepnął się w czoło uświadamiając sobie, że nie zawiadomił mamy, o dzisiejszym wydarzeniu. Pobiegł z powrotem do kuchni i chwilę szukał wzrokiem telefonu. Wykręcił numer, czekając aż ktoś odezwie się po drugiej stronie.  Uśmiechnął się na myśl, jaką wzbudzi sensacje wśród rodziny.

   Zayn wpatrywał się w rozświetlony ekran komórki, nie zdając sobie sprawy, że ktoś go obserwuje.
- Z kim rozmawiałeś? – brunet przeniósł wzrok z telefonu na twarz blondyna opierającego się o framugę drzwi. Niall stał się ostatnio bardzo podejrzliwy. Nie dawał mu spokoju, nie chciał uwierzyć w wersję, którą co rusz powtarzał mu mulat.
- Z Joshem – tym razem Zayn nie musiał kłamać. Miał tylko nadzieję, że przyjaciel nie zacznie drążyć tematu. Jednak doświadczenie ostatnich dni, pozwalało mu podejrzewać, że Niall nie poprzestanie na jednym pytaniu.
- Chcesz mi powiedzieć, że już się pogodziliście? – uniósł wysoko brwi, dając towarzyszowi do zrozumienia, że tym razem go nie oszuka. Stał i wpatrywał się intensywnie w chłopaka, który nerwowo stukał bosą stopą o podłogę. Blondyn nie mógł uwierzyć,  że to wszystko dzieje się naprawdę. Od kiedy Josh i Zayn się kłócą? Co się stało tamtego wieczoru? Pluł sobie w brodę, że z nim wtedy nie poszedł. Przynajmniej nie musiałby teraz tu sterczeć i liczyć, iż w końcu usłyszy prawdę z ust Malika.
- Niall, nie rób z tego wszystkiego melodramatu. Po prostu mieliśmy z Joshem trochę sprzeczne zdania na pewien temat. W każdym razie, to już nieaktualne. Możesz spać spokojnie – ostatnie zdanie wypowiedział z nutą ironii, która tylko wzmogła irytację Horana. Wydął policzki zastanawiając się nad kolejną uwagą, ale nie zdążył, gdyż Zayn wyszedł z salonu. Mijając zmierzwił mu włosy jak małemu dzieciakowi, który zbyt narzuca się zmęczonemu rodzicowi. Oczywiście, znowu jest traktowany jak małolat. Chciał zaznaczyć, że jest jego rówieśnikiem, ale pewnie w ogóle go to nie obchodziło. Powstrzymał się zatem od zbędnego komentarza. Wrócił z powrotem do swojego pokoju. Położył się na łóżku, by kilka sekund później wstać. Stanął w drzwiach i zastanowił się chwilę co powiedzieć.
- Nie wiem co się dzieje, ale uwierz, że jeśli rozwalisz nasz zespół, to ci tego nie wybaczę! – krzyknął w stronę sypialni Zayna i trzasnął drzwiami dla podkreślenia powagi swoich słów. Nie żartował. Naprawdę go to denerwowało.  Nie mieli przed sobą tajemnic, aż do teraz i w dodatku Josh zachowuje się identycznie. Reszta chłopaków w ogóle tego nie zauważyła, ale on widział, że coś jest nie w porządku.  Czuł się wykluczony z jakiegoś ważnego elementu życia swoich przyjaciół. Bardzo go to bolało.
Zayn starał się czytać, ale za nic nie mógł się skupić. Z powodowane było to nie tyle wiadomością o niezwykłym zachowaniu Jack, ale tym, co kilka minut temu powiedział Niall. Czy naprawdę wygląda to tak, jakby chciał wszystko zepsuć? Kłótnie z Joshem się skończyły, przynajmniej na razie. Nie było żadnych podstaw, żeby wierzyć słowom blondyna, a mimo to, co chwilę do tego wracał. Otrząsnął się z tych myśli i jeszcze raz spróbował skupić się na lekturze. Chwilę przekonywał sam siebie, że nie ma to najmniejszego sensu, odłożył książkę na półkę. Najchętniej  gdzieś by teraz wyszedł, jednak obecność współlokatora skutecznie go przed tym powstrzymywała. Zaraz zaczęłoby się śledztwo: Gdzie? Po co? Dlaczego? W poczuciu bezradności uderzył pięścią w ścianę. Nie mógł mówić, to był warunek Josha. Niallowi może być przykro, ale on nie łamie danych obietnic.

***
  Szczęście mu sprzyjało. Próby, także dzisiaj, skończyły się wcześniej niż zazwyczaj. Zayn pozbierał szybko swoje rzeczy i dał znak Joshowi, że jest gotowy do wyjścia. Szatyn pokazał kciuk w górę, nie mogąc się odezwać podczas konsumpcji pączka. Sięgnął po czapkę i starał się ubrać ją bez używania drugiej ręki, która była lepka od lukru. Niall widząc poczynania przyjaciela poczuł się w obowiązku pomóc. Wyrwał czapkę z rąk chłopaka i wcisnął mu ją na głowę. Josh uśmiechnął się z wdzięcznością do blondyna. Na koniec klepnął go w ramię i ruszył do wyjścia.
- Mogę iść z wami? – usłyszał Josh za plecami. Odwrócił się i spojrzał pytająco na Nialla. Ten tylko wzruszył ramionami i powtórzył pytanie. Zmieszany dwudziestoparolatek poszukał wzrokiem mulata. Zmierzyli się wzrokiem dokonując krótkiej, niewerbalnej konwersacji, w wyniku, której ustalili, że to Josh musi wymyśleć jakiś sensowny powód, dla którego Irlandczyk nie może się  z nimi wybrać. Perkusista wziął kilka wdechów i uśmiechnął się przyjaźnie do Nialla.
- Nie miałeś czasem mieć jakiegoś wywiadu? – zapytał.  Nie dało się nie wyczuć nadziei w jego głosie.
- To dopiero jutro – przeszył wzrokiem Zayna i Josha, stawiając wyzwanie obu chłopakom.  Malik chrząknął nieznacznie, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Harry prosił cię, żebyś został i pomógł mu dokończyć nowy utwór. Nie pamiętasz już? – olśniło bruneta i zadowolony uśmiechnął się w myślach. Wkurzał go Niall w roli detektywa. Niech nie myśli, że tak łatwo mu pójdzie. Chwilę cieszył się widokiem zrezygnowanego blondyna, który nie mówiąc już ani słowa, ruszył w kierunku bufetu, gdzie prawdopodobnie znajdował się teraz Styles. Pozostała dwójka odetchnęła z ulgą.  Jeśli tak dalej pójdzie, cały zespół zwali im się na głowę, a zaraz po nich inni. Trzeba będzie uważać.

  Zayn siedział sztywno w pokoju Jack i zastanawiał się, co by mógł powiedzieć. Dziewczyna klęczała na podłodze i bez większego zainteresowania wpatrywała się w podłogę. Mimo usilnych starań, chłopak nie potrafił namówić jej, aby usiadła w bujanym fotelu obok kanapy, na której znajdował się on sam. Brunetka uparcie pozostawała na ziemi i od czasu do czasu kreśliła palcem w powietrzu jakieś dziwne symbole. Zniechęcony Zayn, westchnął. Wcześniej nie zastanawiał się, co mógłby jej powiedzieć. Prychnął, kiedy zdał sobie sprawę, że liczył na coś w stylu „cudowne uzdrowienie”. Jednak przyszedł tutaj, przywitał się i… nic. Zero reakcji. Czy to aby na pewno jego narysowała? Zaczynał wątpić w to wszystko. Nie mając co ze sobą zrobić, wstał i zbliżył się do biblioteczki,  która była jedynym ciekawym obiektem w tym pomieszczeniu. Przeglądał chwilę zawartość półki, aż nagle zatrzymał wzrok ujrzawszy znajomy tytuł książki. Sięgnął po nią i przez moment przyglądał się okładce, która przywodziła my na myśl dzieciństwo. Już wiedział co powinien zrobić.
- Czytałaś może „Małego Księcia”? – odwrócił się w kierunku dziewczyny. Zatrzymała palec w połowie „pisania” kolejnego znaku. Mruknął pod nosem ciche podziękowanie dla Saint- Exuperiego za stworzenie tej historii i usiadł, tym razem na podłodze, naprzeciwko brunetki. Czas zacząć rehabilitację Jack Lawrence.




*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_

Po pierwsze bardzo przepraszam, że dodaję ten rozdział z tak wielkim opóźnieniem! Minął ponad miesiąc odkąd pisałam na IWTBTS. Okropnie się z tym czuję. Kto obserwuje mojego aska czy twittera, wie, że miałam ostatnio mnóstwo nauki. To nie jest najlepsze wytłumaczenie, ale musi Wam wystarczyć. 
Po drugie bardzo dziękuję za 57 członków i tyle miłych komentarzy! Wspaniale jest czytać, że to piszę komuś się podoba. Tym bardziej starałam się, żeby trzeci rozdział wyszedł jak najlepiej. Opisałam, co mniej więcej dzieje się w umyśle Jack. Było to ciekawe doświadczenie. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu!
Liczę, że wyrazicie swoje opinie w komentarzach ;)

Pozdrawiam,
A.

poniedziałek, 2 września 2013

2. Szkic

Niepozorna taksówka z niemałą prędkością mijała kolejne ulice Londynu. Na zewnątrz hulał wiatr, a pojedyncze krople deszczu lądowały na szybie pędzącego samochodu. Z tyłu pojazdu siedział samotny chłopak na pozór bezczynnie przyglądający się przechodniom. Tak naprawdę Zayn bardzo intensywnie myślał. Był szczerze zdziwiony swoim dzisiejszym zachowaniem. Nigdy jeszcze nie pokłócił się na poważnie z Joshem. Czuł się winny za to całe zajście. Może w ogóle nie powinien się o nic pytać. To nie jego życie. To nie jego sprawa. Jednak ta dziewczyna, Jack, przykuła jego uwagę. Kiedy usłyszał jej historię, poczuł się jakby powołany do misji. Zaśmiał się zrozumiawszy absurdalność swoich myśli. ‘Jakiej, cholera, misji?’ zadał sobie pytanie nawet nie wiedząc, że zdezorientowany kierowca usłyszał jego wypowiedź. Mulat sam nie wiedział o co mu chodzi. Po prostu czuł całym sobą, że oto zdarzyło się coś niewyjaśnionego. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że na tym nie skończyła się historia jego i… Jack. Wciąż odtwarzał sobie obraz smukłej dziewczyny pozbawionej przytomności, leżącej na kanapie. Kolejnym zaskakującym faktem było to, że Zayn pamięta każdy szczegół jej twarzy. Długie, ciemne rzęsy, pozbawione emocji, a jednak piękne niebieskie oczy, które swoją klarownością przypominały taflę jeziora, delikatne rysy, blade policzki, mały, prosty nos i malinowe usta. Otrząsnął się z tych myśli. Co go opętało? Gdyby o tym komuś opowiedział, wyszłoby, że się zakochał, a to nieprawda. Przynajmniej tak twierdził. Miłość to coś na co potrzeba czasu. Takie było jego zdanie. Kilka minut później taksówka zatrzymała się na parkingu otaczającym budynek mieszkalny i zaraz potem ruszyła dalej pozostawiając dziewiętnastolatka, który żwawym krokiem ruszył w stronę wejścia. Jego i Nialla apartament znajdował się na trzecim piętrze. Dotarłszy na miejsce wyciągnął z kieszeni kluczyk i po chwili był już u siebie. Ściągnął buty i pomaszerował do łazienki z zamiarem odświeżenia się. Niedane było mu tam dojść, gdyż przeszkodził mu w tym blondyn trzymający kanapkę w jednej ręce a kubek z herbatą w drugiej.

- Jesteś? – brunet zadał bezsensowne pytanie, wyrażające jego zdziwienie. Irlandczyk według wcześniejszych ustaleń miał właśnie imprezować wraz ze swoimi starymi przyjaciółmi w klubie w centrum Londynu. Brunet nie miał teraz ochoty rozmawiać z Niallem.

- A nie widać? - zaśmiał się tamten. Potem nieznacznie usunął mu się z drogi. Zayn chciał się jak najszybciej ulotnić, aby przyjaciel nie zdążył go wypytać o dzisiejsze spotkanie z Joshem. Znikał już za drzwiami łazienki, kiedy usłyszał głos Horana – Wcześnie wróciłeś. Nie było meczu?

W mieszkaniu nagle zapadła straszna cisza, którą po chwili przerwał głos bruneta.

- Zamknij się. – warknął zirytowany chłopak i zniknął w pomieszczeniu. Zszokowany blondyn wyciągnął jeszcze rękę chcąc zapukać i zapytać czy wszystko dobrze, lecz po krótkim namyśle zrezygnował z tego pomysłu. Wrócił do kuchni, gdzie zmartwiony dopił swoją herbatę. Równie zdumiony Zayn patrzył w lustro kręcąc smutno głową. Nie miał zielonego pojęcia, co się z nim dzisiaj dzieje. Zachowywał się jak dupek. To było nie w porządku zarówno wobec Josha jak i Nialla. Będzie musiał ich przeprosić i to szybko.



Brunet starał się zasnąć już od kilku godzin. W tym czasie zdążył wszystko przemyśleć. Już wiedział, że chce jej pomóc. Skoro Josh traci nadzieję pora, aby ktoś mu ją przywrócił i tym kimś będzie Zayn. Leżał opierając głowę na miękkiej poduszce i starał się ułożyć sensowne przeprosiny, które wygłosiłby jutro podczas prób. Oprócz tego chciał porozmawiać z perkusistą na temat Jack. Im szybciej tym lepiej. Był pewien, że jeśli będzie to odkładał w końcu zrezygnuje. Ona czeka, aby ktoś wyciągnął do niej pomocną dłoń, więc nie wolno teraz stchórzyć. Dla chłopaka sen przyszedł niespodziewanie, zabierając go tam, gdzie problemy tego świata nie istnieją.



 ***


Pięciu młodych mężczyzn zmęczonych śpiewaniem, odetchnęło z ulgą, kiedy ogłoszono koniec na dzisiaj. Wstali i zaczęli się rozciągać, a na ich twarzach malowała się radość z dokonanych postępów. Tylko Zayn zdawał się być dzisiaj nieobecny. Ciągle mylił tekst i miał problemy z dopasowaniem się do reszty. Nikt nie wiedział, co może być tego przyczyną… nikt oprócz Josha, dla którego także nie był to najlepszy dzień. Wiedział, że przesadził wczoraj krzycząc na Bogu ducha winnego Zayna. Podczas prób starał się skupić na graniu, jednak problemy, które od pewnego czasu go przytłaczały, nie dawały mu wytchnienia nawet w pracy. Zresztą sprzeczka z przyjacielem, nie była jedynym powodem jego zmartwień. Jack nie wyszła ani razu z pokoju od feralnego wieczoru. Kiedy tam zaglądnął leżała jak zabita na łóżku i jedynym dowodem na to, że dalej żyje, była unosząca się spokojnie klatka piersiowa wraz z każdym oddechem. Na nodze, w miejscu gdzie szkło dosięgło jej delikatnej skóry, krew już zaschła tworząc ledwo widoczną kreskę z odległości, z której patrzył Josh. Wychodząc z domu miał dziwne przeczucie, że niedługo wydarzy się coś ważnego. Pytanie tylko, co? Wstał teraz, widząc jak zbliża się do niego Zayn. Przełknął ślinę, nie wiedział co powiedzieć. Było mu naprawdę głupio. Jeszcze nigdy nie czuł się nieswojo w obecności tego chłopaka.

- Josh – odezwał się cicho brunet. – Moglibyśmy pogadać na osobności? – ruchem głowy wskazał roześmianą gromadkę, która, jeśli teraz nie znikną, zaraz się nimi zainteresuje.

Dwudziestoparolatek zgodził się bez wahania. Ruszyli szybko w stronę wyjścia, zabierając po drodze swoje kurtki.

- Gdzie się wybieracie? – zapytał zaciekawiony Niall. Zanim znaleźli się dzisiaj w studio, Zayn go przeprosił, tłumacząc, że miał małą kłótnię z Joshem. Blondyn nie był pamiętliwy. Od razu przebaczył przyjacielowi, pocieszając go, że każdemu się zdarza mieć gorszy dzień. Jednak nie mógł się powstrzymać, aby nie zatrzymać tych dwóch, którzy na pierwszy rzut oka, chcieli się pozbyć świadków. Ewidentnie coś ukrywali.

- Nie twój interes, Horan – powiedział niby żartem szatyn i mrugnął do pozostałych. Nim się obejrzeli Josha i Zayna już nie było. Zaalarmowany ich zachowaniem wydawał się tylko Niall. Jednak po chwili otrząsnął się z rozmyślań i już całkiem zrelaksowany słuchał żartów Louisa.

Tymczasem w pobliskiej kawiarni Zayn nerwowo spoglądał na swego towarzysza. Ulokowali się w tej zacisznej knajpce, wybierając miejsce przy oknie, aby móc patrzeć na ruchliwy Londyn. Przeprosiny mieli już za sobą, jednak teraz brunet chciał porozmawiać o czymś innym. Wziął głęboki wdech.

- Chciałbym jeszcze o czymś z tobą porozmawiać – zaczął. Dwudziestoparolatek zerknął ciekawie na kolegę i kiwnął głową na znak, że słucha. – Zastanawiałem się wczoraj nad sytuacją Jack – zerknął chcąc sprawdzić reakcję Josha. Chłopak wyraźnie zainteresował się słowami bruneta.- Wiem, że to może wydawać się głupie, ale chciałbym wam jakoś pomóc. Nie jestem terapeutom, ale pojawienie się nowej osoby w jej życiu, być może na nią jakoś wpłynie? Kto wie, przecież warto chyba spróbować – skończył i nerwowo przygryzł wargi, czekając na odpowiedź.

Między nimi zapanowała pełna napięcia cisza. Kawiarnia była w zasadzie pusta, więc nikt specjalnie nie zakłócał spokoju. Josh zastanawiał się co skłoniło Zayna do podjęcia takiej decyzji. Uważał, że brunet nie rozumie powagi sytuacji. Myśli, że rozwiąże, to od tak, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Szkoda, ale to nie bajka. Żyjemy w brutalnym świecie, w którym nie ma czasu na złudzenia. Westchnął, zastanawiając się, jak w grzeczny sposób odmówić chłopakowi. Może i Zayn miał dobre intencje, jednak perkusista One Direction uważał pomysł ten za bezcelowy. To ma jej pomóc? Jakieś spotkania z celebrytą? Ona żyje w innym świecie, a Mulat bynajmniej nic tam nie zdziała. Spojrzał ze smutkiem na chłopaka siedzącego naprzeciwko.

- Zayn… ja już nie chcę się kłócić, ale uważam, że to nie najlepszy pomysł – stukał nerwowo palcami o blat.- Jack nie potrzebuje t a k i e j pomocy. Poza tym ty masz zespół, nie wolno ci się teraz koncentrować na czymś innym. To mogłoby wszystko zepsuć. Zastanów się dobrze – tłumaczył, widząc jak brunet zaczyna niespokojnie wiercić się na krześle.

- Myślałem nad tym. Czemu mi nie dasz szansy? – w jego głosie pobrzmiewała nutka irytacji.

- Niedorzeczność! Stwierdziłeś to wszystko po jednym wieczorze? Kompletne szaleństwo – Josh także powoli tracił cierpliwość. Wiedział, że to nic nie da. Ile razy on próbował? Wiedział także jakby to się odbiło na jego karierze, a gdyby media zainteresowały się tą sprawą? Gdyby coś wywęszyli? Później nagłówki o chorej psychicznie dziewczynie, z którą umawia się Zayn Malik. Doskonale zdawał sobie sprawę, że fotoreporterzy śledzą ich na każdym kroku. Na pewno zaraz by się to wydało.

- Ktoś musi przerwać to milczenie! – krzyknął wyprowadzony z równowagi dziewiętnastolatek. – I zobaczysz, że to będę ja – wycelował w niego palcem. Zayn spojrzał na Josha z żalem. Naprawdę chciał pomóc, a przyjaciel nie wierzył w jego możliwości. Mulat zerwawszy się z miejsca, szybko wyszedł z budynku. Odetchnął świeżym powietrzem i dopiero teraz zauważył, że ktoś obserwuje go z drugiej strony ulicy. To był Niall. Stał tam drżąc zimna i wydawał się zdruzgotany tym co zobaczył.


***


Josh na nowo przygnębiony dzisiejszymi doświadczeniami otworzył drzwi mieszkania. Zsunął płaszcz i powiesił go na starym dębowym wieszaku, pamiętającym czasy jego dziadków. Po kolejnej kłótni z Zaynem rozbolała go głowa. Skierował się do kuchni i wyciągnął z jednej z szuflad tabletki. Przełknął lekarstwo, popijając je wodą. Miał ochotę od razu pójść do łóżka, jednak najpierw należało znaleźć Jack. Właśnie kierował się na górę, kiedy zauważył ruch w salonie.  Wszedł do pomieszczenia zastanawiając się co może robić jego kuzynka. To co ujrzał zszokowało go to tego stopnia, że aż musiał oprzeć się o ścianę. Jack  najspokojniej w świecie rysowała! Do oczu chłopaka napłynęły łzy szczęścia. W końcu  jakaś oznaka, że to prawdziwe serce bije pod tą skorupą obojętności. Joshowi trzęsły się ręce, kiedy powoli podchodził do dziewczyny, nie chcąc, aby przerwała czynność. Myślał, że dzisiaj już nic go nie zaskoczy. Był o tym przekonany dopóki nie dojrzał co szkicowała brunetka.

 Nie było wątpliwości. Na kartce widniała uśmiechnięta twarz Zayna Malika. 




*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_

Udało mi się dodać ten rozdział w wyznaczonym czasie! Pisałam go na ostatnią chwilę, więc proszę, bądźcie wyrozumiałe :) Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Dziękuję za 48 członków! Gdyby jeszcze pojawiło się więcej komentarzy, to naprawdę byłoby idealnie. Zatem apeluję, jeśli to czytasz, to zrób coś dla mnie i napisz kilka słów od siebie. Dla Ciebie to tylko kilka chwil, a dla mnie ogromny uśmiech i napływ energii do dalszego pisania. Z góry dziękuję!

A.