czwartek, 19 grudnia 2013

5. Wyschnięta łza



Ze snu wyrwał go ostry sygnał dzwonka.  Podniósł się do pozycji półsiedzącej i sięgnął po telefon, który trzymał na półce obok. Spojrzał na wyświetlacz lekko mrużąc oczy. Dzwonił Josh.  Bez chwili wahania nacisnął zieloną słuchawkę.
- Przepraszam. Na pewno spałeś, ale musiałem zatelefonować, bo… - usłyszał jak głos chłopaka drży. – Ona miała silny krwotok. Nie wiem co się stało, po prostu zadzwoniłem po pogotowie i teraz siedzę tu sam. Jest słaba, na razie robią jej badania. Rodzice nie mogą przyjechać, są za daleko, więc pomyślałem, że ty…
- Zaraz tam będę, tylko podaj mi adres – powiedział spokojnym tonem Zayn, mimo że wewnątrz czuł  jak serce bije mu jak młot. Cały podenerwowany zaczął szukać ubrań. Starał się zachowywać jak najciszej, żeby nie obudzić Nialla. Cokolwiek stało się Jack, miał nadzieję, że nie było spowodowane jego obecnością. Ten atak, musiał mieć jakąś przyczynę i nie chciał, aby okazało się, iż jest nią on sam. Chwilę później był już gotowy i znalazł się pod drzwiami. Założył szybko buty i wyszedł, delikatnie domykając drzwi.

Słyszał jego kroki. Słyszał je, bo nie spał, nie mógł. Równie cicho jak tamten ubrał się i założył obuwie. Poczekał aż przyjaciel wyjdzie i dopiero wtedy otworzył drzwi od swojego pokoju. Będąc w holu zgarnął ze stolika kluczyki i pognał za chłopakiem. Widział jak Zayn wsiada do taksówki i odjeżdża. On nie musiał tego robić. W przeciwieństwie do współlokatora, miał prawo jazdy. Teraz poszedł w stronę strzeżonego parkingu, odnalazł swój samochód i ruszył. Pamiętał adres, ponieważ Zayn powtórzył go na głos rozmawiając prawdopodobnie z Joshem przez telefon. Teraz jechał prosto do celu zgrabnie omijając  ruch uliczny, istniejący nawet o tej godzinie. Znalazł się przed budynkiem szpitala akurat w chwili, kiedy taksówka wioząca Zayna zatrzymała się przed głównymi drzwiami. Blondyn nie tracąc czasu zaparkował swój samochód w odległym zakątku i pobiegł  w stronę wejścia. Niall czuł się głupio śledząc chłopaka, ale już dłużej nie mógł wytrzymać. Co chwila mulat gdzieś znikał, odbierał tajemnicze telefony. Przestał szczerze rozmawiać. Przychodził do mieszkania i bez słowa szedł do swojego pokoju, zapominając , że istnieje ktoś taki jak Niall. Teraz chłopak wszedł trochę niepewnie do środka, starając się nie rzucać w oczy. Widział jak Zayn stara się dowiedzieć w recepcji, gdzie znajduje się osoba, której szuka. Kilka chwil później odszedł w głąb budynku, a Niall pozostał bezradny pośrodku przestronnego i mocno oświetlonego holu. Postanowił na razie usiąść na jednym z krzeseł w poczekalni. Nie wiedział do kogo przyszedł przyjaciel, więc nie mógł także podejść do pielęgniarki i próbować wyciągnąć od niej takie informacje. Dobrze wiedział, że pracownik nie można mówić takich rzeczy. Zmartwiony, że dotarł tak daleko i nie uda mu się odkryć prawdy założył kaptur na głowę i oparł się o ścianę. Miał tylko nadzieję, że nikt go nie zaczepi.
Poszczęściło mu się. Ujrzał jak Zayn i Josh przechadzają się po korytarzu sąsiadującego z miejscem, w którym znajdował się on sam. Starszy z chłopaków gestykulował tłumacząc coś swojemu towarzyszowi. Tamten co po chwila kiwał głową wyraźnie zmartwiony posłyszanymi wiadomościami. W miarę kiedy oddalali się od miejsca, z którego nadeszli, ktoś ich zawołał. Młodzi mężczyźni zawrócili nie przerywając rozmowy. Nie tracąc czasu blondyn rozejrzał się, wstał i poszedł za nimi. Poruszał się w pewnej odległości tak by nie rzucać się nikomu w oczy. Po drodze widział różnych ludzi czy to leżących samotnie w salach, czy apatycznie przechadzających się po korytarzu. Zasmucił się na widok płaczącego dziecka w piżamie, które wyleciało z pokoju goniąc najwyraźniej swoich rodziców. Zatrzymała go jedna z pielęgniarek, wzięła na ręce i pogładziła po głowie, szepcąc mu jakieś słowa pocieszenia. Odwrócił głowę na widok chłopaka w jego wieku poruszającego się na wózku  inwalidzkim z wyraźną blizną na twarzy ciągnącą się od ucha do kącika ust. Nie lubił szpitali, zdecydowanie nie lubił. Wszędzie było pełno ludzi, którzy cierpią, a tego Niall nie potrafił znieść. Nie mógł im pomóc, żadnemu z nich. W końcu ujrzał jak przyjaciele wchodzą do jednej z sal. Na jego szczęście była ona przeszkolona. Były tam trzy łóżka, ale tylko jedno było zajęte. Blondyn ujrzał piękną dziewczynę o długich ciemnobrązowych włosach, która nieprzerwanie patrzyła się w sufit. Dookoła niej  krzątało się kilka osób z personelu. Lekarze co chwila podchodzili do aparatury, żeby sprawdzić jej stan. Sanitariuszka poprawiała poduszkę. Inna zaś zapisywała coś na karcie pacjenta. Niall nie wiedział o co chodzi, przecież ta dziewczyna nawet nie wyglądała na chorą. Zobaczył jak Josh gładzi ją po głowie i mówi do niej niezrozumiałe dla blondyna słowa. Czy to jego dziewczyna? To jest ta ich wielka tajemnica? W takim razie, co ma z nią wspólnego Zayn? Przez głowę chłopaka przeplatało się milion myśli na minutę. Ukrył się jeszcze bardziej za rogiem, bojąc się, że w każdej chwili ktoś może go ujrzeć. Najbardziej nurtowało go jedno pytanie: na co chora jest leżąca tutaj brunetka? Wyglądała na normalną. Niall zorientował się kilka minut później, kiedy zauważył jedną dziwną rzecz. Josh i Zayn cały czas do niej mówili, tylko, że ona nikomu nie odpowiadała. Gorzej, ta dziewczyna w dalszym ciągu wpatrywała się w ten sam punkt, nie zważając na niczyją obecność.

Zayn wszedł cicho do apartamentu, starając się nie czynić hałasu. Jak najciszej przymknął drzwi, ściągnął buty i kurtkę. Podskoczył, kiedy ktoś zaświecił światło. Był pewny, że Niall śpi, najwidoczniej się mylił.
- Powiesz mi co cię łączy z tą dziewczyną? – odezwał się blondyn. Zayn stał sztywno zbity z tropu.
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Ta, którą odwiedziłeś dzisiaj w szpitalu – wytłumaczył chłopak. Zayn poczuł jak pieką go policzki. Wezbrała w nim złość, gdy zrozumiał, że Niall musiał go śledzić. Podszedł do niego i chwycił go za bluzę.
- Jakim prawem?! Jakim prawem łazisz za mną? Wtrącasz się w nie swoje sprawy. Za kogo ty się uważasz?! – wykrzykiwał mulat wyprowadzony z równowagi.
- Za twojego przyjaciela – wydusił chłopak próbując się uwolnić od Zayna. Brunet puścił go i szybko odepchnął, zrozumiawszy, że zachowuje się jak niezrównoważony psychicznie. Niall rozmasował sobie szyje, która stała się niebezpiecznie czerwona. Zayna ogarnęło poczucie winy. Mimo wszystko nie powinien tak zareagować. Trzeba było go najpierw wysłuchać. – Ale chyba jednak się myliłem. Przyjaciele mają do siebie zaufanie i mówią sobie o wszystkim. Ty natomiast zachowujesz się zupełnie inaczej. Wygląda na to, że traktujesz mnie tylko jak kolegę, z którym jesteś zmuszony pracować. Myślisz, że  mnie to nie boli? Ignorujesz mnie od jakiegoś czasu. Masz swoje sekrety.  Mógłbyś chociaż powiedzieć, żebym się nie martwił, że to nic złego. Mam się sam tego domyślać? Pomyśl przez chwilę Zayn, co ty byś zrobił na moim miejscu? – mulat miał ochotę wykrzyczeć, że by nie wtykał nosa w nie swoje sprawy, ale doskonale wiedział, że to nieprawda. Chciałby wiedzieć, co wyprawia jego przyjaciel. Spuścił głowę, nie mogąc dłużej patrzeć w świdrujące oczy Nialla. – Zatem proszę cię o jedno. Odpowiedz mi proszę, kim ona jest?
Sęk w tym, że Zayn sam dobrze nie wiedział. Była po prostu osobą,  której chciał pomóc? Nie, to było coś innego. Z Jack łączyła go dziwna więź. Nie rozumiał jej jeszcze, więc jak do cholery, miał to wytłumaczyć przyjacielowi?
- Jest dla mnie ważna – nie wiedział nawet, kiedy słowa wypłynęły  z jego ust. – Zależy mi na niej, nie wiem czemu, więc mnie nie pytaj. Jak pewnie zauważyłeś, jest chora, ale nie jest to normalna dolegliwość. Nie mówi, nie reaguje, nie funkcjonuje jak normalne dziewczyny w jej wieku. Nazywa się Jack i jest kuzynką Josha. Nikt nie może się o tym dowiedzieć, pamiętaj Niall. On mi nie wybaczy, jeśli to wyjdzie na jaw. I gdyby…  - zaciął się. Co on wyprawia? Nie musi mu tego wszystkiego mówić. – I gdyby to nie było takie bezsensu, powiedziałbym, że chyba się w niej zakochałem. Nie rozumiem tego, co się we mnie dzieje. Po prostu czuję, że muszę jej pomóc odzyskać dawną siebie i...
Załamał się. Zaczął drżeć, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Czemu to jest takie skomplikowane? Prawie jej nie znał, to jest niemożliwe. On taki nie jest, nie obdarza ludzi uczuciami na prawo i lewo. Teraz, kiedy powiedział wszystko Niallowi, poczuł się trochę lepiej. Nie musiał już ukrywać przed nim tych wszystkich spotkań.  Ulżyło mu w sercu, w końcu przestał okłamywać przyjaciela. Blondyn podszedł do niego i mocno go uściskał.
- Wiedz, że nie do końca rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi, ale cię wspieram. Po prostu już nie ukrywaj przede mną tego wszystkiego. Po to są przyjaciele, żeby sobie pomagać w trudnych sytuacjach – powiedział Irlandczyk. Ostatni raz poklepał Zayna po ramieniu i poszedł do swojego pokoju.
- Dziękuję – odrzekł brunet, czując, że mówi to także w imieniu Jack.

Leżała w ciemnym pokoju. Ktoś mógłby pomyśleć, że była sama, ale ona zawsze miała swoją niechcianą towarzyszkę. Josh musiał wracać do domu, a lekarze zalecili pozostawienie Jack na obserwacji. Nie byli pewni co jej jest, podejrzewano niedokrwistość. Wiązało się to z koniecznością częstszych wizyt w szpitalu. Jakby terapeuci, których zatrudniała rodzina od początku jej choroby nie wystarczali. Czuła, że to jej nie służy. Tylu chorych, a wśród nich ona. Przytłaczała ją ta myśl, nie pozwalała spać. Jak ma walczyć w takim stanie? Wręcz widziała jak jej miecz nadziei rdzewieje. Nie stanie do walki z nieużyteczną bronią. Gdzie jej pomoc? W pojedynkę nie wygra tego starcia. Chciała zagłuszyć przytłaczające słowa Nicości. W głowie Jack szalała burza. Wicher rozwiewał jej włosy. Była sama na wielkim pustkowiu, wokół niej tańczyła królowa w ciemnej powłóczystej szacie. Błyskawice rozświetlały jej upiorną twarz rozciągniętą w szaleńczym uśmiechu. Podkładała nogi Jack, kiedy ta chciała ruszyć się z miejsca. Grzmoty były tak głośne, że wydawało jej się, że zaraz rozerwą ją na strzępy. Zapłakała nad swoim losem. Słone łzy skapywały na poduszkę. Do rana wyschną, nie będzie po nich śladu. Wtedy wróci jej armia. Nie zauważą jednak, że ominęła ich kolejna bitwa. Było mało czasu. Mało czasu. Nie chciała być jak jedna z tych łez. Zniknąć przez nikogo niezauważona…




*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_

Znowu muszę przeprosić za te opóźnienia w pisaniu! Mam nadzieję jednak, że rozumiecie moją sytuację. Postaram się poprawić, naprawdę! Zasługujecie na częstsze dodawanie postów za te wszystkie cudowne komentarze, które piszecie! Jestem Wam ogromnie wdzięczna. Także za to, że mam już 78 członków, żeby jeszcze wszyscy Ci, którzy niejako deklarują się w ten sposób, że czytają, napisali coś pod rozdziałem, to już zupełnie byłabym wniebowzięta ;) Oby to co napisałam spodobało Wam się. Mało prawdopodobne, że dodam coś przed Świętami, więc pragnę teraz życzyć Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku! Liczę, że rok 2014 będzie równie wspaniały pod względem "I Want To Break The Silence" i że nikt mnie nie opuści, a raczej przeciwnie, może ktoś przybędzie? :) 
Proszę piszcie Wasze opinie, wiem, że cały czas to powtarzam, ale to naprawdę dużo znaczy. Zróbcie dla mnie taki prezent na święta i niech skomentuje każdy kto przeczyta moje wypociny! ♥
Pozdrawiam,
A.