sobota, 5 października 2013

3. Nicość

  Tam gdzie ona była panowała Nicość. Przychodziła za każdym razem, gdy Jack się buntowała. Czasem pojawiały się Myśli, ale rzadko i na krótko. Wtedy Nicość wpadała w szał i niszczyła, to co do tej pory udało się dziewczynie odtworzyć. Jack z powrotem popadała w odrętwienie. Wszystko na nowo stawało się puste i bez wyrazu. Były to tak krótkie chwile, że nikt nie mógł ich zauważyć. Żaden lekarz nie potrafił wytłumaczyć, co rozgrywa się w głowie Jack. Tylko brunetka wiedziała o tej obecności. „Ona” pojawiła się tamtego koszmarnego dnia. Sama Ją stworzyła, nieświadomie wykreowała postać, która istnieje tylko w jej rzeczywistości. Tak naprawdę nigdy tego nie potrzebowała. Krzyczała o pomoc, ale nikt nie słyszał. Wołała, ale nikt nie odpowiadał. Płakała, ale łzy nie spływały po policzkach. Chciała się Jej pozbyć, ale było za późno. Chociaż stawała do walki każdego dnia, przegrywała. W końcu się poddała, oddała cześć silniejszej Istocie, którą sama powołała do życia. Nie mogła mieć przed nią tajemnic, Ona wiedziała wszystko. Drwiła z każdej nieudolnej próby powrotu do świadomości. Jednak, czy nie wiedziała, że śmiejąc się z Jack, obraża także siebie? Bo czymże jest Nicość? Czy nie częścią tej powoli umierającej dziewczyny? Czy zatem powinna ją osłabiać? Gdy zginie Jack, co stanie się z Nią? Wyimaginowaną postać ogarnął strach. Po tylu latach zrozumiała sprzeczność swoich działań. Może nie było za późno na zmianę. Wycofała się i po raz pierwszy od tak długiego czasu pozwoliła Jack spojrzeć na jej dawny świat. Przed dziewczyną zamajaczyła postać młodego mężczyzny. Nie przypominała sobie, aby wcześniej go widziała. Zrozumiała, że aby wygrać tę wojnę musi uchwycić się realnego świata. Jej punktem zaczepienia stał się ten nieznany chłopak. Uśmiechnęła się w duchu, Nicość popełniła błąd. Niczego nieświadoma Istota wróciła i na nowo objęła rządy nad umysłem dziewczyny. Była spokojna dopóki nie usłyszała szeptu złośliwych Myśli.
„Głupia, obudziłaś ją.”
 ***
- Zayn? Nie rozłączaj się, proszę. Przepraszam, że dzwonię o tej porze, ale to bardzo ważne. Rozumiem, że możesz być na mnie zły, a nawet wściekły. Miałeś rację, powinienem dać ci szansę. Przepraszam, naprawdę tego żałuję. Zrozumiałem swój błąd, kiedy zobaczyłem co zrobiła Jack! Nie uwierzysz – mówił podekscytowany Josh.  Zayn nie chciał przerywać przyjacielowi. – Wróciłem do domu i zacząłem jej szukać. Była w salonie i rysowała. Czy ty to rozumiesz? Rysowała! To coś niezwykłego! Nikt nie spodziewał się czegoś takiego, nikt nawet o tym nie marzył, a to jeszcze nie koniec – chwila ciszy zanim chłopak znów się odezwał. - Zayn, ona szkicowała ciebie!
Dziewiętnastolatek słysząc ostatnie zdanie o mało nie spadł z krzesła. Wtedy, w kawiarni, tylko udawał pewność siebie. Tak naprawdę nie miał żadnego powodu, aby wtrącać się w życie nowo poznanej dziewczyny, aż do teraz. Nagle wszystko nabrało realnego kształtu. Niespodziewanie pojawiła się szansa, której na pewno nie zmarnuje.
Po drugiej stronie Josh czekał na reakcję chłopaka. Wiedział, że postąpił okropnie głupio nie zgadzając się przyjąć pomocy za pierwszym razem. Teraz z pewnością by nie odmówił, ale czy Zayn nadal tego chce?
- Słuchaj – mulat odezwał się niewyraźnym głosem. – bardzo mnie to zaskoczyło. Oczywiście cieszę się. Po prostu jestem w lekkim szoku. – przerwał, aby nabrać powietrza. -To znaczy, że się zgadzasz?
- Właśnie, chciałem się upewnić, czy dalej jesteś chętny. To co się dzisiaj stało… nie wiem, co było tego przyczyną, ale musi być związane z tobą. Teraz nie mam wątpliwości, czy jesteś odpowiednią osobą. Powiedz tylko, że nadal chcesz jej pomóc.
Usłyszawszy odpowiedź twierdzącą, Josh odetchnął z ulgą. Ręka mu się trzęsła, a głos uwiązł w gardle. Był szczęśliwy, że w końcu Jack przestała być tylko chodzącą marionetką.
- Dziękuję – w jego głosie dało się wyczuć emocje, które nim targały. – Mam tylko jeszcze jedną prośbę. Nie mówi nikomu, o tej całej sytuacji. Nie chcę, żeby to się rozeszło. Mógłbym mieć później problemy.
- Jasne, możesz na mnie liczyć! – zapewnił go brunet. – Dzięki, że zadzwoniłeś.
- Nie ma sprawy. To do zobaczenia jutro. – odrzekł Josh i zakończył rozmowę. Zayn miał rację, zdecydowanie, to było najbardziej szokujące wydarzenie minionych dni. Czuł jeszcze jak cały się trzęsie. Wrócił do salonu, ale nie zastał w nim dziewczyny. Jedynym dowodem, który pozostał po jej wyczynie była biała kartka, a na niej wizerunek Zayna. Podszedł do stolika i sięgnął po papier. Przyjrzał się rysunkowi. Nie wiedział, że Jack ma taki talent. Babcia nigdy nie wspominała o plastycznych zdolnościach wnuczki. Zresztą, może sama nie wiedziała. Klepnął się w czoło uświadamiając sobie, że nie zawiadomił mamy, o dzisiejszym wydarzeniu. Pobiegł z powrotem do kuchni i chwilę szukał wzrokiem telefonu. Wykręcił numer, czekając aż ktoś odezwie się po drugiej stronie.  Uśmiechnął się na myśl, jaką wzbudzi sensacje wśród rodziny.

   Zayn wpatrywał się w rozświetlony ekran komórki, nie zdając sobie sprawy, że ktoś go obserwuje.
- Z kim rozmawiałeś? – brunet przeniósł wzrok z telefonu na twarz blondyna opierającego się o framugę drzwi. Niall stał się ostatnio bardzo podejrzliwy. Nie dawał mu spokoju, nie chciał uwierzyć w wersję, którą co rusz powtarzał mu mulat.
- Z Joshem – tym razem Zayn nie musiał kłamać. Miał tylko nadzieję, że przyjaciel nie zacznie drążyć tematu. Jednak doświadczenie ostatnich dni, pozwalało mu podejrzewać, że Niall nie poprzestanie na jednym pytaniu.
- Chcesz mi powiedzieć, że już się pogodziliście? – uniósł wysoko brwi, dając towarzyszowi do zrozumienia, że tym razem go nie oszuka. Stał i wpatrywał się intensywnie w chłopaka, który nerwowo stukał bosą stopą o podłogę. Blondyn nie mógł uwierzyć,  że to wszystko dzieje się naprawdę. Od kiedy Josh i Zayn się kłócą? Co się stało tamtego wieczoru? Pluł sobie w brodę, że z nim wtedy nie poszedł. Przynajmniej nie musiałby teraz tu sterczeć i liczyć, iż w końcu usłyszy prawdę z ust Malika.
- Niall, nie rób z tego wszystkiego melodramatu. Po prostu mieliśmy z Joshem trochę sprzeczne zdania na pewien temat. W każdym razie, to już nieaktualne. Możesz spać spokojnie – ostatnie zdanie wypowiedział z nutą ironii, która tylko wzmogła irytację Horana. Wydął policzki zastanawiając się nad kolejną uwagą, ale nie zdążył, gdyż Zayn wyszedł z salonu. Mijając zmierzwił mu włosy jak małemu dzieciakowi, który zbyt narzuca się zmęczonemu rodzicowi. Oczywiście, znowu jest traktowany jak małolat. Chciał zaznaczyć, że jest jego rówieśnikiem, ale pewnie w ogóle go to nie obchodziło. Powstrzymał się zatem od zbędnego komentarza. Wrócił z powrotem do swojego pokoju. Położył się na łóżku, by kilka sekund później wstać. Stanął w drzwiach i zastanowił się chwilę co powiedzieć.
- Nie wiem co się dzieje, ale uwierz, że jeśli rozwalisz nasz zespół, to ci tego nie wybaczę! – krzyknął w stronę sypialni Zayna i trzasnął drzwiami dla podkreślenia powagi swoich słów. Nie żartował. Naprawdę go to denerwowało.  Nie mieli przed sobą tajemnic, aż do teraz i w dodatku Josh zachowuje się identycznie. Reszta chłopaków w ogóle tego nie zauważyła, ale on widział, że coś jest nie w porządku.  Czuł się wykluczony z jakiegoś ważnego elementu życia swoich przyjaciół. Bardzo go to bolało.
Zayn starał się czytać, ale za nic nie mógł się skupić. Z powodowane było to nie tyle wiadomością o niezwykłym zachowaniu Jack, ale tym, co kilka minut temu powiedział Niall. Czy naprawdę wygląda to tak, jakby chciał wszystko zepsuć? Kłótnie z Joshem się skończyły, przynajmniej na razie. Nie było żadnych podstaw, żeby wierzyć słowom blondyna, a mimo to, co chwilę do tego wracał. Otrząsnął się z tych myśli i jeszcze raz spróbował skupić się na lekturze. Chwilę przekonywał sam siebie, że nie ma to najmniejszego sensu, odłożył książkę na półkę. Najchętniej  gdzieś by teraz wyszedł, jednak obecność współlokatora skutecznie go przed tym powstrzymywała. Zaraz zaczęłoby się śledztwo: Gdzie? Po co? Dlaczego? W poczuciu bezradności uderzył pięścią w ścianę. Nie mógł mówić, to był warunek Josha. Niallowi może być przykro, ale on nie łamie danych obietnic.

***
  Szczęście mu sprzyjało. Próby, także dzisiaj, skończyły się wcześniej niż zazwyczaj. Zayn pozbierał szybko swoje rzeczy i dał znak Joshowi, że jest gotowy do wyjścia. Szatyn pokazał kciuk w górę, nie mogąc się odezwać podczas konsumpcji pączka. Sięgnął po czapkę i starał się ubrać ją bez używania drugiej ręki, która była lepka od lukru. Niall widząc poczynania przyjaciela poczuł się w obowiązku pomóc. Wyrwał czapkę z rąk chłopaka i wcisnął mu ją na głowę. Josh uśmiechnął się z wdzięcznością do blondyna. Na koniec klepnął go w ramię i ruszył do wyjścia.
- Mogę iść z wami? – usłyszał Josh za plecami. Odwrócił się i spojrzał pytająco na Nialla. Ten tylko wzruszył ramionami i powtórzył pytanie. Zmieszany dwudziestoparolatek poszukał wzrokiem mulata. Zmierzyli się wzrokiem dokonując krótkiej, niewerbalnej konwersacji, w wyniku, której ustalili, że to Josh musi wymyśleć jakiś sensowny powód, dla którego Irlandczyk nie może się  z nimi wybrać. Perkusista wziął kilka wdechów i uśmiechnął się przyjaźnie do Nialla.
- Nie miałeś czasem mieć jakiegoś wywiadu? – zapytał.  Nie dało się nie wyczuć nadziei w jego głosie.
- To dopiero jutro – przeszył wzrokiem Zayna i Josha, stawiając wyzwanie obu chłopakom.  Malik chrząknął nieznacznie, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Harry prosił cię, żebyś został i pomógł mu dokończyć nowy utwór. Nie pamiętasz już? – olśniło bruneta i zadowolony uśmiechnął się w myślach. Wkurzał go Niall w roli detektywa. Niech nie myśli, że tak łatwo mu pójdzie. Chwilę cieszył się widokiem zrezygnowanego blondyna, który nie mówiąc już ani słowa, ruszył w kierunku bufetu, gdzie prawdopodobnie znajdował się teraz Styles. Pozostała dwójka odetchnęła z ulgą.  Jeśli tak dalej pójdzie, cały zespół zwali im się na głowę, a zaraz po nich inni. Trzeba będzie uważać.

  Zayn siedział sztywno w pokoju Jack i zastanawiał się, co by mógł powiedzieć. Dziewczyna klęczała na podłodze i bez większego zainteresowania wpatrywała się w podłogę. Mimo usilnych starań, chłopak nie potrafił namówić jej, aby usiadła w bujanym fotelu obok kanapy, na której znajdował się on sam. Brunetka uparcie pozostawała na ziemi i od czasu do czasu kreśliła palcem w powietrzu jakieś dziwne symbole. Zniechęcony Zayn, westchnął. Wcześniej nie zastanawiał się, co mógłby jej powiedzieć. Prychnął, kiedy zdał sobie sprawę, że liczył na coś w stylu „cudowne uzdrowienie”. Jednak przyszedł tutaj, przywitał się i… nic. Zero reakcji. Czy to aby na pewno jego narysowała? Zaczynał wątpić w to wszystko. Nie mając co ze sobą zrobić, wstał i zbliżył się do biblioteczki,  która była jedynym ciekawym obiektem w tym pomieszczeniu. Przeglądał chwilę zawartość półki, aż nagle zatrzymał wzrok ujrzawszy znajomy tytuł książki. Sięgnął po nią i przez moment przyglądał się okładce, która przywodziła my na myśl dzieciństwo. Już wiedział co powinien zrobić.
- Czytałaś może „Małego Księcia”? – odwrócił się w kierunku dziewczyny. Zatrzymała palec w połowie „pisania” kolejnego znaku. Mruknął pod nosem ciche podziękowanie dla Saint- Exuperiego za stworzenie tej historii i usiadł, tym razem na podłodze, naprzeciwko brunetki. Czas zacząć rehabilitację Jack Lawrence.




*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_

Po pierwsze bardzo przepraszam, że dodaję ten rozdział z tak wielkim opóźnieniem! Minął ponad miesiąc odkąd pisałam na IWTBTS. Okropnie się z tym czuję. Kto obserwuje mojego aska czy twittera, wie, że miałam ostatnio mnóstwo nauki. To nie jest najlepsze wytłumaczenie, ale musi Wam wystarczyć. 
Po drugie bardzo dziękuję za 57 członków i tyle miłych komentarzy! Wspaniale jest czytać, że to piszę komuś się podoba. Tym bardziej starałam się, żeby trzeci rozdział wyszedł jak najlepiej. Opisałam, co mniej więcej dzieje się w umyśle Jack. Było to ciekawe doświadczenie. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu!
Liczę, że wyrazicie swoje opinie w komentarzach ;)

Pozdrawiam,
A.